sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 6

Nigdy w życiu nie piłam alkoholu w takich ilościach, zazwyczaj kończyło się na jednym no może dwóch piwach i tyle, więc co mi strzeliło do głowy, żeby aż tyle w siebie wlać?
Droga dłużyła mi się niesamowicie a uczucie bulgotu w żołądku nie wróżyło nic dobrego.
-Zieleniejesz.-chłopak o imieniu Harry, całą drogę docina mi ze względu na to, że musiał zatrzymywać się aż trzy razy, abym mogła wypluć z siebie resztki alkoholu i jedzenia.
-Chociaż coś się zmienia, a Ty nadal jesteś głupi.-burknęłam, oddychając szybciej, jakby to miało pomóc.-Zatrzymaj się.-wysapałam czując jak wszystko zaczyna podchodzić mi do gardła.
-Co? Przecież zatrzymałem się chwile..
-Cholera! Zatrzymaj się, jeśli nie chcesz, aby Twoje auto było w moich wnętrznościach!-krzyknęłam, a chłopak burcząc coś pod nosem wykonał polecenie. Wybiegłam jak piorun z auta, chowając się za drzewem, po czym po raz czwarty zawyłam jak wścieknięty kot.
Po dość długiej chwili wróciłam do auta Harrego, czując się znacznie lepiej.
-Masz.-chłopak mruknął, wyciągając w moją stronę opakowanie z gumami do żucia.-Śmierdzi Ci z buzi.-zmarszczyłam brwi na jego dość niegrzeczny komentarz, jednak wiedziałam, że ma rację. Z oburzeniem wyciągnęłam jeden listek miętowej gumy, pakując go do ust, wyrzucając papierek gdzieś za siebie.
-Będziesz tu sprzątać.-skomentowała moje zachowanie. Zaśmiałam się durnie na jego pedantyczne zachowanie.
Czułam się dość dziwnie i nie chodzi tutaj o ciągłe turkotanie w moim żołądku, tylko o fakt, że widziałam Zayn'a z inną i sama nie wiem czy powinnam poinformować o tym Elizabeth. Gdy to powiem zdradzę Zayn'a nie dając mu szansy na wyjaśnienie mi tej całej sytuacji, ale Elizabeth od razu wywęszy ode mnie, że coś jest nie tak a ja nie chce jej okłamywać. Czuję, że cokolwiek nie zrobię to i tak ich skrzywdzę, ale ja nie potrafiłam po prostu zostawić tej sprawy, samej sobie. A co jeśli Zayn zdradza Elizabeth a ja byłam tego światkiem, i nie powiem nic? Elizabeth znienawidziłaby mnie, gdyby dowiedziała się o tym.
Odwróciłam swoje zmęczone spojrzenie w stronę okna. Dookoła panowały grobowe ciemności, jedynie w kilku domach, które mijaliśmy świeciło światło. Ulice wyglądały, jakby jakieś tysiące lat minęły odkąd ktoś po nich stąpał.
Nie lubiłam ciemności bo właśnie w niej bardzo często przywoływałam złe myśli, zawsze nocą myślałam co by było, gdyby mama i Ben wciąż stąpali po tym świecie, ale nigdy nie dostawałam odpowiedzi i to tak naprawdę mnie denerwowało.
Przerwałam rozmowę sama ze sobą, kiedy auto zatrzymało się przed jakimś sklepem. Zwróciłam swoje spojrzenie w stronę Harrego.
-Idę po papierosy, czekaj tu i spróbuj nie obrzygać mi samochodu.-chłodny ton spowodował gęsią skórkę na moim ciele. Skinęłam lekko głową na znak, że się zgadzam i odprowadziłam chłopaka do sklepu. Harry był osobą, której się bałam i nie wiem co podkusiło mnie do wejścia z nim do auta. Był jak psychopata, który nie boi się wejść do Twojego domu, zjeść Ci wszystko z lodówki, napaskudzić w toalecie a później Cię po prostu zabić. Był oschły i naprawdę denerwujące, jego obraźliwe komentarze wkurwiłyby nawet świętego, ale najgorsze było to, że krzywdzenie ludzi i wprawianie ich w zakłopotanie, sprawiało mu radość. Był zadowolony z tego, że ludzie się go bali, że miał nad nimi kontrole w sferze psychicznej. Dlatego mówię, że jest nieobliczalnym psychopatą i nie wiem czemu Zayn się z nim zadaje, w końcu Mulat jest przeciwieństwem Styles'a. Jest uroczy, troskliwy, opiekuńczy co czasem mnie denerwuje, ale mam świadomość, że ktoś się o mnie troszczy, cholera on był po prostu Zayn'em.
Na samo wspomnienie w myślach jego imienia, ukłucie niepokoju wdarło się do mojego ciała. A co jeśli Zayn naprawdę zdradza Elizabeth? Przecież są ze sobą naprawdę długo, nie może zrobić jej takiego świństwa.
Słysząc otwierające się drzwi, przybrałam pozę obojętności, chociaż zaczęłam czuć się niezręcznie źle. Po pijaku ten typek mnie nie przerażał, ale alkohol już wyparował.
Przygryzłam wargę, wypuszczając powoli powietrze.
Harry usiadł w fotelu, odpakował paczkę, wyciągając jednego papierosa, wkładając do sobie pomiędzy wargi, po czym zwrócił się w moją stronę z paczką.
-Palisz?-pokręciłam przecząco głową, w odpowiedzi widząc wzruszenie ramionami. Brunet odpalił papierosa, jednak nie otworzył okna, dlatego ja to zrobiłam. Odpalił samochód nie zapinając pasów, jakby myślał, że jest nieśmiertelny. Jego zachowanie dawało wiele do życzenia i naprawdę żałowałam, że nie zostałam w tym pieprzonym barze, żeby obudzić się rano na stole.
Auto zaczynało pędzić a ja mimowolnie zacisnęłam dłonie na pasie. Wrześniowe powietrze ocierało się o moje policzki, dając pewnego rodzaju ulgę od chęci wymiotowania.
-Możesz zwolnić?-poprosiłam, kiedy przed oczami stanęła mi wizja wypadku rodziców. Chłopak w odpowiedzi wyśmiał mnie a ja miałam ochotę wsadzić mu tego papierosa w dupę.-Zwolnij!-podniosłam głos, zaczynając popadać w panikę.
Harry podniósł na mnie wzrok na chwilę uśmiechając się głupio i zaczynając jechać szybciej.
Czułam jak żółć zaczyna podchodzić mi pod gardło, bałam się tak potwornie, było mi słabo i pomimo ostrego powietrza, które wpadało przez szybę, chciałam zwymiotować.
Spojrzałam na jego osobę, która cały czas się uśmiechała, był zadowolony z tego co robi a ja umierałam ze strachu.
Łzy zaczynały opadać na moje policzki a ja płakałam jak małe dziecko, jednak auto zwolniło dopiero pod moim domem. Wybiegłam z samochodu, nie czując ze strachu nóg.
-Jesteś popieprzonym psychopatą Styles!-krzyknęłam, wchodząc na podwórko a później do domu.
Automatycznie skierowałam się do pokoju, w którym zamknęłam się na klucz. Wyciągnęłam telefon, jednak jego obraz stawał się zamazany przez łzy, które cały czas spadały z oczu.
Jak Zayn mógł pozwolić mi jechać z Harrym? Wolał pieprzyć jakąś laskę, niż wracać do nas do domu do swojej dziewczyny!
Byłam zła, potwornie zła i przestraszona, nigdy w życiu nie doświadczyłam aż takiej mocnej mieszanki.
Jakimś sposobem dałam radę napisać krótkiego sms'a do Zayn'a, który zawierał tylko cząstkę tego co chciałam mu powiedzieć.

"Jak mogłeś pozwolić, abym wracała z tym psycholem? Ty w najlepsze zabawiasz się z blond laską, a ja musiałam starać się nie posikać w samochodzie tego drania! Jechał tak szybko a ja się bałam, dobrze wiesz jaki mam stosunek do takiej jazdy! Nie odzywaj się do mnie, nigdy więcej!"

Sms został doręczony, jednak ja nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Pewnie ten drań zabawia się z tą wywłoką.
Chwyciłam z pod poduszki biały podkoszulek i dres, po czym skierowałam się do łazienki. W drodze modliłam się, aby nie spotkać Elizabeth, która pewnie zaczęłaby pytać się o każdy szczegół a ja mogłam powiedzieć za dużo. Mimo, że zachowanie Zayn'a było nieodpowiedzialne i nie byłam już teraz do końca pewna czy jego zapewnienia o moim bezpieczeństwie są prawdziwe, w końcu ten typek może chciał mnie zabić?
Zaśmiałam się lekko ze swoich myśli, kierując się w stronę toalety, jednak moją podróż przerwał głos siostry.
-Gdzie Zayn?-ja wiem!
-Musiał coś załatwić za miastem.-łżesz psychopato! Nie okłamuj jej tylko mów prawdę!
-Jesteś pewien?-on Cię kłamie Lizi! I chciał mnie zabić! 
-Tak-nie prawda Ty oszuście! Powiedz jej prawdę, powiedz jej, że został z blondyną, powiedz, że prawie mnie zabiłeś! Mów!
-Dobra.-Elizabeth on Cię okłamuje, proszę odczytaj moje telepatyczne myśli.
Dyskusja dwójki się skończyła a ja ruszyłam w dalszą drogę.
Weszłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech rozglądając się dookoła.
Błękitne płytki były wszędzie, powodując, że cały wystrój łazienki wyglądał jak morze. Zawsze wchodząc tutaj przypominam sobie o tym, jak Ben i ja razem to wszystko przygotowywaliśmy, a mama co chwilę przynosiła nam picie i ciasteczka, mówiąc, że jesteśmy najlepszymi pracownikami jacy mogli być.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie, ten dzień był naprawdę cudowny.
Rozebrałam się wchodząc pod strumień wody, który po chwili okrył całe moje ciało. Umyłam się pięknym płynem do ciała o zapachu czekolady, po czym wyszłam spod prysznica, obwijając się w różowy szlafrok, chwytając moją ala'piżamę pod pachę, po czym wyszłam z toalety.
-I po co ja to brałam ze sobą.-burknęłam, zdejmując z siebie szlafrok, zakładając czystą bieliznę, po czym dopiero przebrałam się w dres.
Chwyciłam swój telefon zerkając na godzinę, byłam przerażona na widok godziny 01:11. Miałam odrobić matematykę, ale jak mam to zrobić, kiedy moją torbę ma Zayn?
Ten idiota miał przyjechać za chwile.
Zezłoszczona związałam mokre włosy w bobka, po czym w pośpiechu zeszłam na dół w poszukiwaniu Elizabeth. Ten kabaret musiał się skończyć, bo Zayn zaczyna przeginać. Słysząc śmiech siostry i Harrego skierowałam się do salonu.
-Zadzwoń do Zayn'a.-burknęłam krzyżując ręce na piersi, nie mrugając. Spojrzałam na Harrego, który zacisnął szczękę.
"Świnia, psychopata, czubek!"
-Stało się coś?-Lizi odstawiła mój kubek na ławie, po czym spojrzała na mnie.
Jej wzrok był przeszywający a ja zaczynałam drżeć.
"Cholera przecież nie wydam przyjaciela."
-Ana co jest?-blondynka zaśmiała się dziwacznie marszcząc brwi.
-Nic, po prostu zostawiłam w barze torbę i chciałam, żeby Zayn mi ją przywiózł.-nienawidzę się za każde kłamstwo, które musiałam powiedzieć Elizabeth. Od momentu mojej boskiej przemiany, za każdym razem jak coś kombinuję, czuję jak mały chochlik grzebie w mojej głowie, włączając podwójne wyrzuty sumienia, i w końcu nie mogąc ich wytrzymać, mówię wszystko.
-Już niedługo zapomnisz o swojej głowie siostrzyczko.-blondynka zaśmiała się, jednak ja tylko wysiliłam się na uśmiech.-Podaj mi mój telefon z kuchni, jeśli możesz.-skinęłam do siebie głową, kierując się na kuchenny stół, po telefon, po czym podałam go Lizi, która wykręciła numer do Zayn'a, jednak po chwili odłożyła słuchawkę.
-Nie odbiera.-wzruszyła ramionami odkładając telefon na stolik.
-To zadzwoń jeszcze raz.-burknęłam.
-Sama zadzwoń.-wywróciłam oczami na jej niegrzeczną odzywkę.-Ja idę do pracy.-wiedziałam, że szef Elizabeth był wymagając i strasznie upierdliwy, ale dobrze płacił, dlatego Elizabeth siliła się na prace jako sekretarka. Nie byłam zdziwiona głupią porą pracy, bo wiem, że firma tego przygłupa działa całe 24/h. -Idź spać Ana, jutro Harry odwiezie Cię do szkoły.-zaśmiałam się chaotycznie przyglądając się brunetowi.
-Już wolałabym sobie odciąć rękę.-splunęłam, kierując się do pokoju.
Ustawiłam budzik w telefonie na godzinę 7:00, i byłam przerażona myślą o tak krótkim śnie.

      Mój budzik zaczął brzęczeć a ja czułam się jak zombi. Wstałam z wielkim wahaniem z łóżka, kierując się do toalety w, której umyłam zęby, rozczesałam włosy wiążąc je w kucyka, grzywkę prostując.
Weszłam do pokoju ubierając się w TO, i zeszłam na dół w myślach modląc się aby Zayn przywiózł mi moją torbę, chociaż to nie zmieni fakt, że nie mam pracy domowej z matematyki.
Na ostatnim stopniu schodków poczułam wyraźny zapach jajecznicy. Z wielkim zdziwieniem skierowałam się do kuchni, spotykając w niej Malik'a. Stanęłam w progu nie mogąc uwierzyć, że chłopak wysilił się na przygotowanie potrawy. Zayn odwrócił się w moją stronę, przez co mogłam zobaczyć, fartuszek z cyckami, który przylegał do jego ciała.
Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale byłam za bardzo wkurzona, w końcu on stał tutaj wyglądając jak klaun co prawda przystojny ale klaun, wiedząc, że wczoraj pozwolił aby Harry odwiózł mnie do domu, wiedząc, że się go boję, poza tym olał Lizi dla jakiejś blondynki. Co on sobie w ogóle wyobraża!
-Torbę masz w korytarzu, pozwoliłem sobie spakować Cię do szkoły, dałem Ci też drugie śniadanie.-uśmiechnął się, wycierając dłonie w ścierkę. Wyglądał na skruszonego.-Ana przepraszam za wczoraj.-mruknął na co ja jedynie skinęłam z żalem głową i wyszłam z kuchni.
Założyłam buty i letni płaszczyk, wiedząc jak Londyńska pogoda potrafi być zdradziecka.
-Ana, proszę poczekaj.-zerknęłam na wyświetlacz telefonu i z przerażeniem odkryłam, że jest 20 po siódmej.
-Śpieszę się Zayn.-burknęłam, wychodząc z domu, chowając jednocześnie kluczę do małej kieszonki w torbę.
Nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć, nigdy nie byłam w sytuacji, kiedy mój przyjaciel zdaje się na rękę jakiegoś psychopaty, którego ma za przyjaciela, aby mógł zdradzić swoją dziewczynę.
Czułam się podle okłamując Elizabeth i uciekając przed Zayn'em, unikając rozmowy, ale ja po prostu boję się odpowiedzi.
-Ana, cholera zaczekaj!-na dobrze mi znany ochrypły głos, zaczęłam przyśpieszać. Boże, czy Zayn nie wie co to znaczy odpuścić?
Szłam jak najszybciej potrafiłam, jednak po jakiś pięciu sekundach z ledwością łapałam oddech, co ułatwiło Mulatowi dobiegnięcie do mnie i zatrzymania mnie.
Jego duża dłoń chwyciła mój nadgarstek, odwracając mnie ku sobie na co ja momentalnie przeklęłam w myślach swoją kondycję.
-Przepraszam Anabel, nie wiedziałem, że Harry to taki kutas.-jego oczy były ciemne a ja sama nie wiedziałam czemu. Był jakby w transie, jakby coś siedziało mu w głowie i nie chciało wyjść, i to było naprawdę przerażające.
-Spóźnię się do szkoły.-spuściłam wzrok ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. No bo co mu miałam powiedzieć? "Nie większy od Ciebie?" nie głupi pomysł w gruncie rzeczy.
-Zadzwoniłem po Niall'a.-Malik zdążył wypowiedzieć to imię a ja momentalnie uświadomiłam sobie, że chodzi o tego blondyna, który raz nas nastraszył, i tego samego, który śledził mnie na imprezie u taty Justin'a.
-Mam dość Twoich kolegów Zayn, wolę się spóźnić do szkoły, niż wsiąść z którymś z nich do auta.-splunęłam w dość niegrzeczny sposób, jednak nie chciałam mieć z żadnym z nich nic wspólnego. Każdy z nich był popieprzony i choć poznałam jedynie Styles'a wiem dokładnie, że tak jest.
-Ana, wiem, że zawiodłem Twoje zaufanie, ale błagam..
-Zawiodłeś? Zayn dałeś dupy po całości!-krzyknęłam, wyrywając nadgarstek z jego uścisku.-Musiałam okłamać Elizabeth, nie powiedziałam jej tego, że obmacywałeś się z jakąś blondynką Zayn! Pozwoliłeś aby Harry odwiózł mnie do domu, wiedząc, że się go boje! To nie jest tylko zawiedzenie zaufania, ale zachowanie pięcioletniego dziecka z zespołem downa!-moje serce waliło jak oszalałe bo nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek będę prowadziła taką rozmowę ze swoim najlepszym przyjacielem, bratem, to strasznie frustrujące.
-O czym Ty mówisz?-miał zdziwione spojrzenie, w końcu pewnie nie spodziewał się, że zauważę tą idiotkę na jego kolanach, cóż szczerze to wcale nie miałam ochoty na ten widok, bo przez niego cały czas jest mi wstyd za samą siebie. Powinnam powiedzieć Elizabeth wszystko i być w porządku wobec niej tak jak ona cały czas jest fair wobec mnie.
-Widziałam Cię z nią.-burknęłam poprawiając czapkę.
-Boże Ana to nie tak, ona jest moją znajomą nic więcej, dobrze wiesz, że kocham Elizabeth.-przygryzłam wargę czując jak łzy zbierają się w moich oczach, sama nie wiem czemu, po prostu miałam ochotę usiąść na krawężniku i zacząć płakać jak małe dziecko.-Nie powiedziałaś jej nic, prawda?
-Oczywiście, że nie chociaż miałam na to wielką ochotę.-odwróciłam na chwilę wzrok, przyglądając się jak znajome auto pojawia się po drugiej stronie ulicy. Szyby osunęły się i dopiero wtedy potwierdziłam swoje przypuszczenia. Czupryna Justin'a pojawiła się zza osuniętej szyby, powodując mój uśmiech, który po chwili zszedł, kiedy poczułam uścisk Zayn'a na swoim nadgarstku.
-Jedziesz Ana?-krzyknął, wychodząc z samochodu, odpalając papierosa. Na jego nosie były ciemne okulary, które dodawały mu pikanterii. Ten chłopak był nieziemsko przystojny.
-Nie ma mowy moja droga.-oczy Zayn'a były czarne jak smoła, uspokoiły się dopiero wtedy, kiedy obok nas zatrzymał się piękny Jeep Renegade w kolorze czarnym z, którego wyszedł nie kto inny tylko ten pieprznięty blondyn.
Jego fryzura była dość dziwna, boki jego głowy były lekko zgolone i w tamtych miejscach kolor włosów był czarny a włosy do góry postawione były blond. Miał na sobie koszulę w kratę i zwykłe dżinsy.
-Wsiadaj Ana.-Zayn pchnął mnie lekko w kierunki Niall'a na co zgromiłam go wzrokiem.
-Chyba Cię pojebało Malik.-splunęłam marszcząc brwi.-Nie wiem co tu się dzieje, i mam to serio gdzieś, dlatego idę na piechotę.-pomachałam do chłopców, po czym ruszyłam w kierunku szkoły.
Odwróciłam się na chwilę i mogłam zobaczyć jak Zayn podchodzi do Justin'a, a za mną idzie Niall.
To było dość dziwne, bo gdziekolwiek bym nie poszła, zawsze któryś z nich jest ze mną, zachowując się jak bardzo tania ochrona.
Skręciłam w odpowiednią ulicę i już chwilę później przed moimi oczami stanął szkolny budynek, jak najszybciej do niego weszłam, kierując się automatycznie do szatni w, której się przebrałam.
Kierując się na pierwszy pawilon ostatni raz obejrzałam się za osobą Justin'a, jednak nie było go w zakresie mojego wzroku, lekko zawiedziona skierowałam się do klasy.

          -Ana, poczekaj chwilę!-krzyki Danielle zatrzymały mnie w momencie, w którym miałam wyjść za bramy szkoły. Dziewczyna była w mojej klasie, ma burzę loków, która z łatwością zakrywała jej oczy, przez co musi co chwilę poprawiać włosy, albo zapinać je do tyłu, ma piękne piwne oczy, a przede wszystkim nieskazitelną figurę i tego jej najbardziej zazdroszczę.
Odwróciłam się w stronę Dan, która biegła w moją stronę, z torbą pod pachę.
-Nie chce sama wracać a idziemy w tym samym kierunku.-zaśmiała się, zakładając torbę na ramię.
Skinęłam w odpowiedzi głową, słysząc dzwonek telefonu, który dzwonił już po raz setny. Zayn. Nie chciałam odbierać od niego telefonów, chciałam chociaż raz iść do pracy w spokoju, bez durnego podwożenia, w końcu nie jestem cholerną księżniczką.
-Nie odbierzesz?
-Nie.-odpowiedziałam uśmiechając się szczerze.
-Wiesz, dzisiaj robię imprezę, więc może chciałabyś przyjść?-zdziwiona spojrzałam w jej stronę. Nigdy przedtem nie byłam na żadnej imprezie bo cały czas albo pracuję, albo się uczę, albo chodzę do szkoły. Chociaż wszystko te albo to prawda. Nie mam czasu dla siebie, dla znajomych, których nie mam zbyt wielu, właśnie przez to, że nigdy nie mam czasu.
-Idę dzisiaj do pracy.-odparłam ze wstydem.
-O, której kończysz?-dopytywała.
-Dzisiaj o osiemnastej.-kolejny raz mój telefon się odezwał, i kolejny raz go zignorowałam.
-To świetnie bo my zaczynamy o dwudziestej!-ćwierknęła uszczęśliwiona. Lubiłam Danielle, zawsze była szczęśliwa i skora do pomocy nawet mrówce. Była tym, kim ja chciałabym być, i z wyglądu i z charakteru.
-Zobaczę.-burknęłam, odwracając wzrok w kierunku samochodu, który zatrzymał się tuż koło nas. Szyby się rozsunęły a za nich wysunęła się czupryna chłopaka, którego jakbym skądś znała, jednak nie miałam ochoty na jakieś głupie domysły.
Dan przystała w miejscu na co jej zawtórowałam.
-Cześć Danielle podwieźć Cię gdzieś?-od razu zorientowałam się, że dziewczyna kocha się w tym chłopaku, jej ciało spięło się momentalnie a uśmiech pojawił się na buzi szybciej niż mrugnięcie okiem.
-Tak pewnie, jedziesz Ana?-usłyszałam kolejny raz dzwonek telefonu, tym razem po prostu się rozłączyłam.
-Nie, dziękuję.-uśmiechnęłam się, Dan jedynie skinęła głową i wsiadła do auta, które za chwilę odjechało.
Dzisiejszy Londyński dzień był ponury, ale nie zimny, dlatego czułam się jakbym była w innym wymiarze. Tradycją był widok ludzi, którzy zapełniali chodniki, jednak dzisiaj jedyną osobą, która gdziekolwiek szła byłam ja.
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa i naprawdę się cieszyłam, że doszłam do pracy, bo pewnie w drodze do domu zsikałabym się ze strachu.
Ku mojemu zaskoczeniu bar był pełny, a ludzie, trzymali w dłoniach drinki. Zdziwiona skierowałam się w stronę baru i zobaczyłam postać Jacke, który gadał z jakąś szatynką.
Weszłam za bar, podchodząc do chłopaka, który zapewne miał klucz od szatni.
-Ana!-krzyknął uradowany na mój widok, po czym przytulił mnie tak mocno, że z ledwością łapałam oddech.
-Ja też się cieszę, że Cię widzę.
-Wytrzeźwiałaś.-zakpił.
-Nawet nie wiesz ile to mnie kosztowało.-mrugnęłam w jego stronę, w tym samym czasie wyciągając rękę.-Daj klucze od szatni.-zaskoczeniem było brak muzyki, chociaż goście idealnie nadrabiali głośność. Ledwo mogłam usłyszeć samą siebie.
Jacke wyjął z tylnej kieszeni niebieski brelok do, którego przyczepiony był kluczyk. Podziękowałam, po czym poszłam do szatni w, której się przebrałam i zostawiłam torbę.
Zamknęłam szatnie, po czym skierowałam się do baru, w którym było o wiele więcej ludzi niż wcześniej.
Kątem oka dostrzegłam siejącą czuprynę Kate, więc automatycznie skierowałam się w jej stronę, chociaż to było trudne bo kobieta była niska i drobna a większość facetów tutaj było dość przerośniętych i z łatwością zasłaniali Kate.
-Cześć Kate.-byłam dość rozczarowana tym co się tutaj dzieje, ten lokal był jak mój drugi dom a teraz patrząc na niego widzę istny burdel.-Możesz mi powiedzieć, dlaczego i dzisiaj jest alkohol? I gdzie jest Patrick?-krzyknęłam blisko twarzy kobiety, która cały czas rozglądała się na boki i uśmiechała.
-Przykro mi Ana, ale wydaje mi się, że na stałe zostawimy taki lokal.-otworzyłam szeroko oczy nie będąc pewna, czy się nie przesłyszałam. Dlaczego Kate chce aby jej dom, bo tak go nazywała, był burdelem? To jest bez sensu. Rozumiem, że wcześniej nie było dużego ruchu, ale było schludnie i przyzwoicie, a teraz? Było mi przykro, nie spodziewałam się aż takiej zmiany.
-A Patrick przyjdzie na cały weekend, Ty masz wolne.-Kate dotknęła mojego ramienia w geście pożegnania, po czym odeszła. Jedyna rzecz dzisiejszego dnia, która powodowała lekki uśmiech to fakt, że mam wolny weekend, zero szkoły, zero pracy, tylko słodkie lenistwo.
Wróciłam za bar szykując kilka drinków pod czujnym okiem Jacke, kiedy po drugiej stronie zobaczyłam zdyszaną Eve.
-Ci ludzie to jakieś świnie, mówię Wam.-Wam? Byłam w lekkim szoku, jednak patrząc na wyraz twarzy Jacke, wychodzi na to, że on również czuł się zaskoczony.-Ana musisz się przebrać i mi pomóc sprzątać brudne szkło i podawać drinki.-zaśmiałam się głośno na jej absurdalne słowa. Ja, osoba, która ma dwie lewe ręce ma rozdawać to wszystko? Ohh, nie ma opcji.
-Nie ma mowy Eve.-dziewczyna zacisnęła usta w wąską linijkę i zmrużyła oczy, jakby chciała w podświadomie zmusić mnie do swoich poleceń.
-Proszę Ci, nie dam sobie sama rady.-zaskomlała tworząc smutną minę. Pokręciłam przecząco głową, zerkając za rudowłosą, szeroko otwierając oczy, to Zayn z tą samą blondynką.
-A wiesz co Eve z miłą chęcią.-burknęłam zezłoszczona, obmyślając plan, jednocześnie wypijając przygotowany kieliszek wódki.
-Najpierw musimy dobrać Ci strój.-spojrzałam na nią a później na swój uniform, który wyglądał jak ten sprzątaczek, tylko był bordowy.
Dziewczyna zaprowadziła mnie do biura Kate, której tam nie było. Otworzyła drzwi, które prowadziły do małego pomieszczenia, które widzę pierwszy raz w życiu i zapaliła światło. Masa ciuchów oślepiła moje oblicze, myślałam, że jestem w raju.
-Nic opiętego Eve.-spuściłam wzrok. Nienawidziłam swojego ciała, było ohydne.
Dziewczyna przystała na moment, spoglądając na mnie. Czułam jak dłonie zaczynają mi drżeć, a do oczu nalewają się łzy.
-Hej.-powiedziała tak delikatnie, że podniosłam na nią swoje spojrzenie.-Jesteś piękna Anabel'o, nie tylko z wyglądu, ale z charakteru, jesteś kimś kto zawsze powoduje uśmiech i daje nadzieję.-przygryzłam wargę. -Jesteś kimś niezwykle silnym i bojowym, dlatego po prostu otrzyj te łzy i zróbmy z Ciebie niezłą laskę.-cmoknęła moje czoło, jej słowa były tym czego chciałam usłyszeć w tym momencie.
Eve zaczęła przeglądać ciuchy a ja w tym samym czasie usiadłam w fotelu, gotowa na wszystkie propozycje.
-Ten koleś to Twój chłopak?-z zamyśleń wyrwał mnie szczebiot dziewczyny. Zaśmiałam się głośno.
-Nie, Elizabeth.-odpowiedziałam nadal przez śmiech.
-Ma przejebane?-spojrzała na mnie, rzucając na krzesełko jakiś ciuch, a z małej szuflady wygrzebała kilka kosmetyków.
-Tak właściwie to tak.-burknęłam. Eve rzuciła w moją stronę ciuchy i kazała się przebrać co ja z wielkim wahaniem zrobiłam. Weszłam do biura Kate szybko się przebierając po czym wróciłam do małego pokoiku.
O dziwo ciuchy dobrze na mnie wyglądały, bluzka nie opinała brzucha a moje nogi nie były takie grube jak je widziałam przed lusterkiem kilka dni wcześniej.
-Wyglądasz rewelacyjnie aniołku, tylko wciągnij bluzkę w spódnice.-zrobiłam co kazała.-Ostro, a teraz pozwól, czas na ostatnie poprawki.

             Skierowałyśmy się ponownie pod bar, w którym zasiadał Jacke, który oczywiście bezczelnie podrywał jakąś blondynkę. Na sam widok koloru jej włosów, odwróciłam się w stronę stolika, który okupywał Zayn, jednak na moje szczęście nadal tam z nią siedział.
-Fajne usta.-mruknął i wiedziałam, że wypił dość sporo.
Eve wywróciła oczami podając mi tacę na, której były drinki, które miałam zanieść Zayn'owi i jego koleżance.
Byłam tak zdenerwowana, że z ledwością łapałam oddech, ręce zaczynały mi się pocić a nogi drżeć. Wyglądałam tak, jakbym musiała iść do kibelka zrobić siusiu.
Wzięłam kilka głębokich oddechów, poprawiając tacę.
-Uspokój się, wyglądasz dobrze.-mój strój nie był zły, naprawdę wyglądałam w nim dobrze ale nie czułam się tak. Mogłabym po prostu iść w uniformie.
-Dalej Ana, idź mu skopać tyłek!-dziewczyna klasnęła w dłonie a ja jedynie skinęłam głową i zaczęłam skierować się w ich stronę.
Nigdy wcześniej nie musiałam robić takich rzeczy i naprawdę czuję się źle, ale Zayn co on właściwie znowu tu z nią robi? Przecież patrząc na ich głupie śmiechy i to jak ona dotyka jego dłoni to wcale nie wygląda na zwykłą przyjaźń.
Odwagi dodała mi wizja zrozpaczonej Elizabeth, to co robi Mulat w tym momencie jest po prostu złe i niedopuszczalne, jeśli nie kocha Lizi to może z nią zerwać a nie pieprzyć jakieś laski na boku.
Chwyciłam jednego Moijto i podałam go Zayn'owi delikatnie zasłaniając buzie włosami, aby nie mógł mnie teraz rozpoznać. Skurwysyn myśli, że poszłam do domu.
Kolejny raz widziałam twarz Elizabeth, która wygląda przez okno i czeka na chłopaka, którego kocha, a on po prostu woli siedzieć w barze. Nie mogłam po prostu rozlać tego alkoholu na stół, więc podniosłam go nad głowę dziewczyny i wylałam jej go prosto na tlenione blond włosy. Słyszałam krzyk śmiechu Eve i gwizd Jacke, a ja sama otrzepałam szkło z alkoholu nad jej głową, po czym położyłam jej go przez twarzą.
-Co to kurwa ma być?!-krzyknęła wstając z miejsca. Uśmiechnęłam się mogąc spojrzeć na jej twarz. Lekko się zaśmiałam widząc jak mocny makijaż ma i jak bardzo jej twarz jest przerobiona.
Chciałam się odwrócić i iść ale jej dłoń zatrzymała mnie w pół kroku.
-Odpowiedz mi Ty grubasie!-serce mnie zakuło a w okół jakby wszystko ucichło, patrzyłam na jej mokre włosy i złą minę, ale ciągle odbijały mi się jej słowa i to jak na nie reaguje.
Nie chciałam robić zbyt dużej sceny, więc chwyciłam Moijto Zayn'a i chlasnęłam jej prosto w twarz, po czym pchnęłam na tyle mocno, że upadła.
-Dziwie się, że możesz nadal ruszać tą japą, kiedy cała jest w botoksie!-splunęłam.
-Ana?-nie zauważyłam osoby Zayn'a, jednak teraz kiedy kucał przy dziewczynie i zbierał jej ciało z ziemi, widziałam jak bardzo zdziwiony jest, ale jego zdziwienie było niczym z moim wkurwieniem.
Eve zauważając to, udała, że idzie z tacą dla gości, dlatego ja wykorzystałam moment i chwyciłam jedną Tequilla Sunrise, podeszłam do Mulata i wylałam całą zawartość na jego czarne włosy.
-Ostatni raz podarowałam Ci te głupie zaloty, ale teraz Elizabeth dowie się o wszystkim, o tym, że wcale nie załatwiasz spraw za miastem ale spotykasz się z tą ździrą tutaj.-splunęłam, patrząc na niego z pogardą, w głębi duszy błagając, aby to był tylko sen, przecież mój Zayn'nie nie może być tym, złym.-I Ty masz się za mojego brata?-zapytałam z wyrzutem.-A kiedy ona wyzywa mnie od grubych Ty po prostu na to pozwalasz.-pokręciłam głową z niedowierzaniem i wiedząc, że zaraz się rozbeczę, odeszłam.
Weszłam za bar, chwytając kluczyk, kierując się automatycznie do szatni, w której się przebrałam, układając ciuchy od Eve w kwadraciki, a na nich położyłam wisiorek.
Usiadłam na chwilę na jednym z krzesełek i po prostu zaniosłam się płaczem, który odbijał się echem od białych ścian. Nie płakałam przez Zayn'a tylko przez to, że nazwała mnie grubą, a ja przecież nie ważę 100 kilo, nie mam brzucha do kolan i nie mam grubych nóg. Jestem po prostu zaokrąglona ale czy to coś złego?
Moje łzy nie miały końca nawet wtedy, kiedy do pomieszczenia weszła rudowłosa.
-Jak się czujesz?-kucnęła przede mną, masując moje kolana.
-Nazwała mnie grubą.-burknęłam przez duszące łzy.
-A co miała Ci powiedzieć? Kochanie masz w sobie więcej uroku niż ona botoksu a wiesz, że ma go sporo.-zaśmiałam się wycierając łzy.-Gdzie idziesz?
-Do domu, miałam iść na imprezę do Danielle, ale nie mam ochoty.-poprawiłam kurtkę i przełożyłam torbę przez ramię.
-Dlaczego? Cholera Ana idź się zabaw, potrzebujesz tego.-może miała rację, dlaczego miałam odmówić sobie przyjemności, kiedy ona była na wyciągnięcie ręki?
-To nie głupi pomysł, tylko będę potrzebować jakiegoś stroju.-Eve zaśmiała się słodko, wyciągając dłoń w moją stronę, którą ochoczo złapałam.
-Nie ma sprawy skarbie.

________________________________________________________________________
                        _______________________________________

yey!
Wiele się stało a gwarantuje, że jeszcze więcej będzie się dziać :D Cóż hm, chciałabym Wam podziękować za 11 obserwatorów i 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, mimo, że z perspektywy innych blogów jest to mało ja jestem dumna i z siebie i z Was za to, że czytacie i jesteście :D
Cóż, chciałabym Was prosić o komentarze i opinię pod tym rozdziałem, chyba nie muszę pisać, że dodają one motywacji, bo to oczywiste ;)
Dziękuję Wam jeszcze raz i proszę o opinię w postaci komentarza, proszę wysilcie się i napiszcie kilka słów!:)
 Kocham Was misiaczki:)
A i oczywiście życzę Wam szczęśliwego nowego roku, aby z Waszych buzi nigdy nie schodził uśmiech, aby Wasze najskrytsze marzenia się spełniły i abyście byli szczęśliwi! ♥
+ pamiętajcie o podawaniu twitterów, czy asków w rubryczce "informowani" jeśli chcecie być na bieżąco z dopiskiem czy to ask czy twitter:)

4 komentarze:

  1. Wciągające! Częsciej tu cos dodawaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super,a zayn to dupek :)))
    czekam na kolejny./ tt @awwhmrbieber
    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje, zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji: http://mamfazenahazze.blogspot.com/2015/01/140-liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Supcio. Szacunek dla ciebie ja tak dużo nie umiem napisać :D
    https://gdzie-swiatlo-nie-zawsze-oznacza-dobo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń