wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4

-Anabel'o wyglądasz zjawiskowo!-uścisk Pana Bieber'a był porównywalny do zmiażdżenia przez samochód. Facet miał naprawdę pokaźną dłoń.
Dom w, który, się znajdowaliśmy był na obrzeżach Londynu. Ozdobiony był wewnątrz w niebiesko czarne kokardki jednak dominowała biel. Sala taneczna, bar z przekąskami i alkoholem i oczywiście wielka kuchnia w, której podawane były dania przez kelnerów to namiastka całego domu w końcu na jego tyłach był gigantyczny basen i trampolina. Czułam się co najmniej jak na weselu. No cóż kto bogatemu zabroni.
Jeremie Bieber był ubrany w dopasowany garnitur i muszkę, która sprawiała, że mimo powagi jaka tkwiła w ubiorze, patrząc na niego pierwsze co rzucało się w oczy to ta muszka, która budziła uśmiech. Pan Bieber był strasznie dziecinny.
Poza tym mimo 40 lat na karku wyglądał całkiem nieźle.
-Dziękuję, i wszystkiego najlepszego.-dodałam uśmiechając się ciepło. Mężczyzna ponownie przeskanował moje ciało od dołu do góry i uśmiechnął się ciepło.
-Dziękuję moja droga.-mruknął uwodzicielsko na co Justin, owinął swoją dłoń wokół mojej talii. Spojrzałam na niego marszcząc brwi, jednak ten jedynie pokręcił głową, co miało znaczyć
"Później Ci powiem".
Skinęłam w jego stronę niezręcznie po czym zwróciłam się ponownie w kierunku mężczyzny.
Pan Bieber był sympatyczny, jednak z tego co mi Justin opowiadał jego Ojciec odszedł od nich, kiedy miał trzy lata. Jego mama cierpiała długo i chciała go nienawidzić, jednak, kiedy Jeremie ją przeprosił i błagał o przebaczenie, ta mu wybaczyła. Justin miał wtedy 13 lat. Wiem, że było mu ciężko i naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, jednak chłopak jest już dorosły, więc po co ciągle żyć w tej nienawiści i rozczarowaniu?
Pomimo tego, że Justin korzysta z pieniędzy Ojca trzymał go od siebie na dystans.
-Tato możesz przestać patrzeć na nią w ten sposób?-brunet stanął przede mną zabraniając Jeremie'mu patrzeć na mnie. Czułam się naprawdę dziwnie i jedyne czego chciałam to uciec stąd.
-Spokojnie Justin.-mężczyzna chciał klepnąć syna w ramię, jednak ten się odsunął. Pan Bieber zrobił krzywą minę i odsunął się od chłopaka.
-Dobrze cóż, idę przywitać resztę gości, a Wy bawcie się dobrze.-mruknął uśmiechając się słabo.-Jeszcze raz dobrze Cię widzieć Ano.-mruknął, a ciarki przebiegły po moim kręgosłupie. Okej to się robi nienormalne.
Skinęłam głową i dopiero kiedy mężczyzna odszedł na odpowiednią odległość zwróciłam się ku Justin'owi.
-Napijemy się?-spojrzałam w jego piwne oczy, które lśniły od złości. -Ej Justin, proszę.-położyłam obie dłonie na jego policzkach, przywracając go do rzeczywistości.
Nadal było dla mnie niepojęte to, że Justin aż tak nienawidził Ojca, kiedy ten robi wszystko, aby naprawić swoje błędy.
-Tak chodźmy.-mruknął i złapał mnie za dłoń, ciągnąc do baru. Byłam zdziwiona jego zachowaniem jednak wolałam się nie odzywać.
-Co chcesz?-dopytał wypijając swoje Whisky. Zmrużyłam oczy i zezłościłam się, ten chłopak miał odwieźć mnie do domu a nie da rady tego robić, kiedy będzie zalany.
-Wolałabym abyś nie pił Justin.-fuknęłam mrużąc oczy. Chłopak spojrzał na mnie spod łba i westchnął.
-Ostatni drink obiecuję.-mruknął uwodzicielsko i prawie ugięły się pode mną nogi, ale wiedząc, że to kolejna sztuczka bruneta jedynie pokręciłam głową.
-Ostatni.-przewróciłam oczami na złość chłopakowi.-A ja poproszę Tequilla Sunrise.-odwróciłam wzrok od chłopaka i zaczęłam przemierzać obojętnym spojrzeniem dość sporą ilość ludzi. Panie wyglądały elegancko i seksowanie, zresztą Panowie tak samo. Czułam się zazdrosna.
-Na kogo tak patrzysz?-odwróciłam głowę w stronę Justina, który podawał mi kolorowy drink z pomarańczową rurką. Wzięłam lekki łyk i poczułam charakterystyczny mocny smak alkoholu, który spływał po moim gardle.
-Na ludzi a na kogo mogę patrzeć.-byłam zła i naprawdę tego nie kryłam. Chłopak zachował się jak nieodpowiedzialny gówniarz, w końcu zdawał sobie sprawę, że musi mnie odwieźć do domu.
-Nie bądź zła, przecież dwa drinki nie spowodują, że przejadę kogoś na drodze odwożąc Cię.-tym razem to on przewrócił oczami a ja momentalnie rozszerzyłam oczy. Chora wizja jak Justin potrąca człowieka powoduje, że moje dłonie zaczynają się pocić a głowa zaczyna boleć. 
-O mój Boże, lepiej będzie jak zadzwonię po Zayn'a.
-Uspokój się Ana-głośny śmiech Justina obił się o moje uszy.-Nie napiję się już nic więcej.-pokręcił głową po czym chciał również wziąć mojego drinka, jednak ja odsunęłam rękę.
-To nie ja prowadzę tylko Ty.-mrugnęłam do niego.
-Idę zapalić.
-Okej, ja się rozejrzę.-wzruszyłam ramionami, odkładając pustego longa na barze.-Do zobaczenia-dodałam i odeszłam.
Przechodziłam przez różne hole, podziwiając niebywałe kreacje. Czułam się jak odłamek układanki, bez której jest lepiej.
Spuściłam wzrok, kierując się wprost do toalety, kiedy miałam już przekroczyć jasno-brązowe drzwi, moją uwagę przykuła blond czupryna. Zwróciłam wzrok ku jego osobie
"O mój Boże przecież to ten sam chłopak z mieszkania Zayn'a i ten sam z samochodu, który pojechał gdzieś z Malik'iem"
Ten skurwysyn mnie śledził i nawet bym się nie zorientowała gdyby nie fakt, że patrzył się cały czas na mnie, i wyglądał jak jakiś pieprzony Bond!
Ścisnęłam w dłoni czarną torebkę, po czym nonszalanckim krokiem zaczęłam kroczyć w stronę blondyna, który najwidoczniej wpadł w panikę.
Byłam zaledwie dwie stopy od jego ciała i z łatwością mogłam uderzyć go prosto w twarz, jednak oblizałam jedynie usta, przybliżając się do jego ucha.
-Jeśli nie znikniesz w przeciągu dziesięciu sekund, zacznę się drzeć i powiem, że chciałeś mnie zgwałcić. Poza tym powiedz Malik'owi, że jest pieprzonym kutasem.-ostatnie zdanie wysyczałam z taką ilością jadu, której nawet nie ma czarna wdowa.
Jeśli Elizabeth i Zayn myślą, że mogą mnie prześladować i pilnować jak dziecko pięcioletnie to są w błędzie. Cholera mam siedemnaście lat!
Odsunęłam się od blondyna, biorąc głęboki wdech.
-Jeden.-mruknęłam po chwili, powodując, zdziwioną minę chłopaka.-Dwa.-przeczesałam włosy, poprawiając później grzywkę.-Trzy...Cztery..Pięć, masz przejebane.-fuknęłam biorąc dużą ilość powietrza do płuc z zamiarem wykrzyknięcia kłamstwa.
-Okej, okej pójdę!-krzyknął wyrzucając ręce w powietrze, po czym odwrócił się i wyszedł z budynku.
Byłam zdezorientowana bo nie wiedziałam co się dzieje. Najpierw Harry a teraz ten blondyn. Czyłam się obserwowana i naprawdę zaczynałam się niepokoić.
Wywróciłam oczami i lekko zadrżałam. Niemrawo wyszłam na dwór, wiedząc, że Justin na pewno tam się teraz znajduje.
Zeszłam z pięknie wypastowanych schodach, uważając aby się nie potknąć. Wyszłam z willi, od razu zmierzając ku basenowi i według moich przypuszczeń Justin właśnie tam stał, obejmując jakąś dziewczynę w talii.
-Justin.-uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem.
-Coś się stało?-pokręciłam głową, widząc go pijanego. 
-Ty się stałeś.-fuknęłam, ciągnąc go za rękę.-Jesteś idiotką, jeśli uważasz, że byłby z Tobą.-syknęłam do dziewczyny, która cały czas wpatrywała się w zaistniałą sytuacje. Nie chciałam być dla niej niemiła, jednak zachowanie Justina wobec dziewczyn było okropne. Wiedziałam po co się z nimi spotyka i wiedziałam, że jeśli zaliczy jakąś Panią już nigdy więcej, nawet na nią nie spojrzy.
Złapałam bruneta w pasie wprowadzając do domu. Jakimś cudem wdrapaliśmy się po schodach do jego pokoju. Justin nie mieszka w nim odkąd skończył osiemnaście lat, jednak Jeremie, zostawił go w stanie nieruszonym. Wszystkie samochodu, czy gazetki playboy'a, nadal są pod łóżkiem Justina w szarym pudle.
Zamknęłam za nami drzwi na klucz, po czym położyłam ciało Justina na niebieskim łóżku. Jego śmiech odbił się od białych brudnych ścian, wywróciłam oczami, odkładając torebkę na biurku, po czym zdjęłam buty chłopaka.
-Jesteś nieodpowiedzialnym dupkiem Bieber.-fuknęłam, chociaż i tak wiedziałam, że nie będzie jutro tego pamiętam.-Obiecałeś, że nie będziesz pił.-było mi przykro, że złamał obietnicę, poza tym miał iść tylko na papierosa.
-Przepraaaaszam Ana!
-Idź spać Justin.-mruknęłam, poprawiając sukienkę.
-Połóż się ze mną.-poklepał miejsce obok siebie, przykrywając się kołdrą.
-Jutro mam szkołę.-stanęłam w miejscu, patrząc jak ten kretyn robi minę szczeniaczka, chociaż w jego wydaniu przypominało to raczej, minę upośledzonego umysłowo psychopaty. Zaśmiałam się niemrawo, ściągając buty i kładąc się koło przyjaciela.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie całując w czoło.
-Dobranoc.-mruknął.
-Śmierdzisz.-rzuciłam żartobliwie.
-Ty też.-odgryzł się, a ja po chwili usłyszałam ciche chrapanie, po czym sama usnęłam.

                  Otworzyłam szeroko oczy, kiedy krzyki z dołu mnie obudziły. Bo dłuższym wsłuchaniu się zrozumiałam, że tajemniczy głos należy do Zayn'a. Zeskoczyłam z łóżka jak oparzona poprawiając sukienkę, jednocześnie chwytając torebkę i buty w rękę.
Zeszłam po woli na dół niechętnie, wiedząc, że Zayn zacznie swoje wykłady o tym jak beznadziejnie się zachowałam, zostając tu na noc.
Przekroczyłam próg kuchni, a moje spojrzenie momentalnie skierowało się w stronę Malik'a, który trzymał koszule Justina, jednocześnie przyciskając go do ściany.
-Zayn puść go!-krzyknęłam, podbiegając do Mulata, jednocześnie rzucając torebkę na stół. Starałam się odciągnąć go od Bieber'a, jednak Zayn był zbyt silny.
-Zostaw go słyszysz?!-krzyknęłam, lekko uderzając chłopaka w ramię. Ciemne spojrzenie powędrowało na moją osobę, i jakby widząc mnie złagodniało. 
Pociągnęłam za ramię Zayn'a odciągając go od Justina i tym razem poszło pomyślnie.
-Nie możesz tak po prostu bić ludzi Zayn!-krzyknęłam. 
-Nie musiałoby do tego dojść, jakby nie fakt, że zrobiłaś sobie wolne od szkoły Ana! -spojrzał na mnie tym ciemnym wzrokiem. Zaśmiałam się żałośnie, czując się jak jego wróg.
-Nie traktuj mnie jak dziecko.
-To przestań się tak zachowywać.-jego głos przypominał żyletkę. Patrzyłam na niego i naprawdę czułam ten gniew, jaki bił.
-Mówi to chłopak, który nasyła na mnie ochroniarzy.-mimo, że ciało Zayn'a było spokojne, oczy zdradzały zagubienie.-Widziałam wczoraj tego blondyna.-skrzyżowałam ręce na piersi, nie mrugając ani razu.
-Przekazał mi informacje od Ciebie.-zbliżył się na co odruchowo się cofnęłam.
-Po co to wszystko? Najpierw Harry, później Niall.-westchnęłam.-Nie rozumiem tego.-spojrzałam na Justina, który wybuchł śmiechem.
-Niall? Wczoraj? Serio Malik?-zakpił. Złapałam odruchowo za dłoń Zayn'a, bojąc się, że znowu będzie chciał uderzyć Justin'a.
-Możemy porozmawiać o tym w drodze powrotnej Ana, zanim obiję temu skurwysynowi gębę?-westchnęłam, wywracając oczami. Rozmowa z Zayn'em jest jak dyskusja z dzieckiem. 
Zwróciłam się ku Justin'owi.
-Przepraszam.-mruknęłam przytulając się do przyjaciela. Odsunęłam się od niego zakładając buty i chwytając torebkę.
-Nie masz kurtki?-zapytał Zayn, ciągnąc mnie za rękę do wyjścia. Pokręciłam przecząco głową, na co chłopak się zaśmiał.
-Roztrzepana jak zwykle.-zdjął czarną skórzaną kurtkę, nakładając mi ją na ramiona.
-Dzięki.-fuknęłam, wychodząc z podwórka Justina. Czułam się głupio, zostawiając go samego. 
Przygryzłam wargę wsiadając do samochodu Malik'a. Chłopak w mgnieniu oka usiadł koło mnie, ruszając.
-Nie bądź na mnie zła Ana, ja po prostu martwię się o moją siostrę.-chłopak zawsze wiedział co powiedzieć, aby moje serce zaczęło się topić. To było w nim niesamowite.
Spojrzałam na niego, wypuszczając głośno powietrze.
-Następnym razem, kiedy będziesz się o mnie martwił, proszę nie staraj się nikogo pobić Zayn.-chłopak zaśmiał się ciepło, i naprawdę kochałam jego spokojne i radosne wydaje. Wyglądał tak pokornie i uroczo.
-Za Ciebie w ogień Ana.-mruknął, jednak w jego głosie wyraźne były wyrzuty sumienia, co naprawdę mnie zdziwiło, jednak postanowiłam nie drążyć tematu.
-Za Ciebie w ogień bracie.-powtórzyłam chwytając jego rękę.

~~*~~
Hej, cześć i czołem. Na początku mojej wypowiedzi, pragnę podziękować wszystkim, którzy skomentowali, poprzedni post jak i również zaobserwowali! DZIĘKUJĘ KOCHAM WAS!.
Cóż, mam nadzieję, że rozdział chociaż troszkę Was zainteresował i proszę o komentarze :)