piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 7 "Pomocny Samarytanin"

Weszłam do zatłoczonego domu w poszukiwaniu Danielle, i pragnęłam znaleźć ją szybko, bo zaczynałam mieć wątpliwości co do tego miejsca, a ściślej mówiąc to co tego czy ja powinnam tu być. Czułam się zażenowana swoim strojem. Oczywiście, że był ładny, jednak na tych szpilkach czułam się jak na szczudłach i wkurzało mnie to, że nie wzięłam torebki, ponieważ teraz musiałam trzymać swój telefon w staniku.
Przeszłam przez dość długi hol, w kierunku kuchni, mając nadzieję, że Dan właśnie się tam znajduję. Na całe szczęście moja nadzieja się sprawdziła, a ja spotkałam dziewczynę na blacie kuchennym. Podeszłam dość prędko w jej kierunku.
-Ana!-dziewczyna przekrzyczała muzykę, zeskakując z blatu i podeszła do mnie.-Tak się cieszę, że przyszłaś, szczerze myślałam, że nie będziesz, ale jesteś!-pisnęła przytulając mnie.-Wyglądasz rewelacyjnie.-oczywiście, że tak wyglądam, w końcu to nie moje ciuchy. Cholera, gdybym miała ubrać się w coś swojego wyszłabym na tym beznadziejnie, dlatego cieszę się, że mam Eve.
Uśmiechnęłam się do brunetki nie wiedząc co właściwie powinnam powiedzieć.
-Idziemy się napić!-złapała mnie za nadgarstek i zaczęła ciągnąć w kierunku salonu, w którym było cholernie dużo ludzi.
Niepewność zaczęła budować się w moim podbrzuszu i naprawdę chciałam zwiać, jednak silna ręką Danielle mi to uniemożliwiła. Ta dziewczyna może była jak patyk, jednak była silniejsza od niedźwiedzia.
-Masz.-podała mi czerwony kubeczek, w którym była przeźroczysta ciecz.-Pierwszego się nie popija.-spojrzałam na alkohol przypominając sobie moją ostatnią przygodę, jednak nie chciałam wyjść na gorszą więc przechyliłam kubek zaraz za dziewczyną. Gorzko ostra ciecz rozlała się w moim gardle a ja mimowolnie się skrzywiłam.
-Tak jest maleńka.-Dan zaśmiała się głupio, podając mi kolejną porcję, którą chwilę później wypiłam.
-Przedstawię Cię kilku znajomym.-burknęła, byłam pewna, że wypiła więcej niż tylko dwie kolejki.-Daniel-chłopak o podobnym imieniu podszedł do nas, ledwo trzymając się na nogach.
-Co jest?-zrobiło mi się niedobrze, kiedy poczułam jego oddech, był nieprzyjemny.
-To jest Anabel.-dziewczyna uśmiechnęła się przedstawiając nas sobie. Chłopak podszedł kilka kroków bliżej, po czym po prostu pocałował mnie prosto w usta, nie był to pocałunek, jedynie buziak, ale to nie zmieniało faktu, że czułam się nieswojo.
-Nie przejmuj się on zawsze tak się wita.-Peazer burknęła, ciągnąc mnie na środek salonu, gdzie niespodziewanie wszyscy zaczęli siadać, tworząc wielki okrąg, zrobiłyśmy to samo.
Kilka chłopców wyciągnęło woreczki z kieszeni, w których było coś zielonego, a inni przynieśli wódki, picia i kubeczki.
Danielle, Daniel i kilka innych osób wyjęło coś w rodzaju rurki i zaczęli nabijać zielone coś.
Zdezorientowana spojrzałam na brunetkę.
-Nie jarałaś nigdy?-spytała na co pokręciłam przecząco głową.-Okej, więc Ci wyjaśnię. To są lufki-wzięła do ręki jedną przeźroczystą i zaczęła również wkładać do niej to coś.-A to.-wskazała na tą zieloną wysuszoną roślinę.-To marihuana.-zaśmiała się dziwacznie.-To nic groźnego.-wzruszyła ramionami, podpalając spód lufki, i zaczęła się zaciągać kilka razy, jednak nie wypuściła dymu, przez kilka dobrych chwil. Kiedy to zrobiła zwróciła lufkę z ziołem w moim kierunku. Cholera, jedyną rzeczą jaką paliłam były papierosy.
-Nic Ci po tym nie będzie, po prostu spróbuj.-skinęłam zdenerwowana głową, chwytając lufkę.-Ciągnij trzy razy, i nie wypuszczaj dymu do póki Ci nie powiem okej?-ponownie skinęłam głowy robiąc jak mi każę. Czułam drapiący dym w gardle, przez jakieś dziesięć sekund.-okej, wypuść.-zrobiłam jak kazała, jednak nie czułam się jakoś specjalnie inaczej.-Ana nie złapie Cię po kilku sekundach, musisz poczekać.-zaśmiała się, podając dalej lufkę, jednak zaraz druga przyszła z powrotem.
Takim cholernym sposobem śmiałam się jak głupia, popijając wódkę z butelki. Wszyscy dookoła się śmiali a niektórzy nawet zaczęli z tego śmiechu płakać.
Na kanapie Daniel i jakaś dziewczyna się obściskiwali, chociaż niebyli jedyni bo w całym domu, gdziekolwiek nie spojrzałam były takie pary.
-Butelka!-ktoś krzyknął a w mniej niż dwie sekundy, ponownie powstało koło.
-Grasz Ana?-jakiś chłopak, którego nigdy w życiu do mnie zagadał na co wybuchnęłam śmiechem, przytakując. Przysiadłam się koło jakiś dziewczyn, wyglądając Danielle. Nie miałam pojęcia gdzie jest.
Butelka zaczęła się kręcić i byłam szczęśliwa, kiedy nie wypadło na mnie.
-Ernest całuję się z..-kolejny raz zakręcili butelką, która wypadła na jakiejś rudej.-Re!-dziewczyna wzruszyła ramionami, podchodząc na kolanach do chłopaka.-10 sekund.-ten chłopak, który kręcił butelką wtrącił. Para zaczęła się całować a ja odruchowo odwróciłam wzrok.
Musiałam się napić, natychmiast.
Odeszłam od koła, kierując się do kuchni, w której wszyscy obecni palili, albo pili.
-Cześć.-kilka osób odwróciło się w moją stronę, spojrzałam na nich.
-Cześć.-odpowiedziałam bez ogródek wypijając trunek w czerwonym kubeczku.
-Chcesz?-jakaś dziewczyna, która stała koło jednego z nich wyciągnęła w moim kierunku lufkę. Skinęłam głową, i chociaż wiedziałam, że to złe, chciałam to zrobić. Wzięłam kilka buchów, zatrzymując dym w płucach. Paliłam trzy kolejki i dopiero, kiedy poczułam jak moja twarz drętwieje a ja mam ochotę wybuchnąć śmiechem, wiedziałam, że zioło zaczyna działać.
-Jestem Ed.-chłopak był wysoki i miał zielone włosy, przez co zaśmiałam się głośno.
-A ja Ana, a Ty masz zielone włosy.-lekko pociągnęłam za jego czuprynę, śmiejąc się głęboko.
-A ja jestem Danielle a Ty idziesz ze mną.-pomachałam chłopakowi, idąc za dziewczyną, która człapie do okręgu, w którym odbywała się gra.
Dan zakręciła butelką, która wypadła na mnie, dziewczyna chciała zakręcić drugi raz, jednak gorączkowy głos jakiejś blondynki sprawił, że zatrzymała się w miejscu.
-Danielle zgadnij kto przyszedł.-pisnęła podniecona, zerkając co sekundę w stronę kuchni.
-Kto?-brunetka wstała z miejsca, poprawiając bokserkę.
-Justin! Justin Bieber!-moje oczy zwróciły się do blondynki, a oddech uwiązł w gardle i chociaż ta sytuacja była dość beznadziejna ja cały czas chichotałam pod nosem.-Ale zaraz za nim przyszedł Harry, cholera on jest tak niesamowicie seksowny.-słysząc jej komentarz wybuchnęłam gorzkim śmiechem, ludzie w około słysząc jak prawie krztuszę się ze śmiechu zaczęli robić to samo.
Jeśli zaraz usłyszę, że przyszedł Zayn, albo ten blondyn przysięgam, że posikam się ze śmiechu, bo to wszystko zaczynało być kurewsko komiczne.
Chciałam wstać i skierować się do łazienki albo wyjścia, jednak zaprzestałam ruchów, kiedy znajoma postura stanęła w przejściu.
Harry ubrany był w czarne dżinsy i tego samego koloru koszulę, która była rozpięta do połowy. Na jego głowie znajdowała się czerwona bandamka a na nosie okulary, które po sekundzie zdjął.
-Chętnie przyłączę się do zabawy.-jego zimny ton, sprawił, że cały alkohol wyparował z mojego ciała, nie mogłam się ruszyć, jednak wysiliłam się na odwrócenie wzroku. To było straszne.
-Pewnie.-Danielle pisnęła radośnie a ja miałam ochotę po prostu walnąć jej w twarz.
-Chce się czegoś napić, jeśli pozwolisz.-delikatnie zerknęłam w jego stronę i widziałam, jak delikatnie głaszczę twarz Dan. Myślałam, że podoba jej się ten chłopak z samochodu.
Dziewczyna skinęła głową i podała mu pełną flaszkę. Chłopak odkręcił butelkę i po prostu ją przechylił i pił. Wziął kilka głębokich łyków, wycierając później usta.
-Mają tu przyjść wszyscy, gramy razem, albo wcale.-burknął a wszyscy zaczęli krzyczeć i wołać wszystkich. Zerknęłam jak ciało Justina idzie w naszą stronę.-Ty nie.-Harry zagrodził mu drogę, jednocześnie przyciskając swoją wielką rękę do jego klatki piersiowej. Pomimo tego, że Justin wyglądał idealnie, Harry był silniejszy, wiedziałam to.
-Nie myślisz, że możesz po prostu rządzić?-Justin prychnął mu prosto w twarz i wyminął Styles'a. Bieber spojrzał w moją stronę puszczając oczko, wyglądał idealnie ze spodniami z niskim krokiem i zwykłym białym podkoszulkiem.
-Wypierdalaj Bieber.-nie rozumiałam nienawiści jakim darzyli go koledzy Zayn'a z nim na czele. Ten chłopak był naprawdę dobry, kochałam go jako przyjaciela.
-Bo co Styles? Tym razem to Ty się założysz?-patrzyłam jak ciało Harrego sztywnieje na co Justin po prostu prychnął śmiechem. Wiedziałam, że jeżeli nic nie zrobię któryś z nich,a byłby prawdopodobnie Justin', wylądowałby w szpitalu, przez co wszyscy mieliby kłopoty. Wstałam szybko przez co lekko się zakołysałam, jednak po sekundzie stałam przed Justin'em.
-Odwal się Harry.-splunęłam, na co wszyscy wciągnęli powietrze.
-Słyszałeś Harry.-Justin zaśmiał się za moimi plecami, odwróciłam się w jego stronie, obdarowując jego policzek moją dłonią.
-A Ty masz się zamknąć słyszysz? Zamknij tą japę!-krzyknęłam oddychając głęboko. Usłyszałam świsty i byłam pewna, że nikt nigdy nie zachował się w ten sposób odnośnie tych chłopców. Wali mnie to, zachowują się jak dzieci i pieprzą o głupotach, psując wszystkim zabawę. To żałosne.
-Gramy?-Dan odważyła się odezwać. Justin i Harry skinęli głowami, jednak każdy z nich usiadł na tyle daleko, aby jedynie spojrzenie mogło ich dosięgnąć a ja zrobiłam dokładnie to samo.
Ktoś włączył muzykę, osoby w kręgu wypiły kilka kolejek w tym oczywiście ja i gra się zaczęła.
Pierwszy raz wypadł na jakąś dziewczynę i Ed'a, później była Danielle i Daniel, cholera bardzo często właśnie oni trafiali na siebie.
Później trafiło na Harrego i blondynę, która poinformowała nas o ich przyjściu. Dziewczyna wyraźnie była zadowolona, zresztą Harry tak samo. Chłopak klęknął przed nią i wbił się w jej usta w tak agresywny sposób, że przez chwilę myślałam, że wybił jej zęby. Musiałam oderwać wzrok po pięciu sekundach, po których Styles bezczelnie włożył jej rękę pod bluzkę.
-Okej dziesięć sekund minęło.-burknęła jakaś dziewczyna, widocznie zazdrosna. Co one w nim widzą? Nie mówię, że jest brzydki ale jest strasznie przerażający.
Butelka się zakręciła i wypadła na Justin'a, co było dość śmieszne, najpierw Harry teraz Justin i  byłam pewna, że butelka wypadnie na mnie, więc wstałam informując, że muszę gdzieś zadzwonić.
Wyszłam na chwilę do kuchni, po to aby usłyszeć, że mam wracać bo cholerna butelka wypadła na moje puste miejsce. Powiedziałam, że wrócę za chwilę, jednak miałam w ogóle nie wrócić.
-Nie myśl, że spieprzysz Ana!-dosłyszałam głos Danielle i wyklęłam w myśli. Cholera nie mogę całować się z Justin'em, bo to by było jakbym pocałowała Elizabeth, Justin jest jak brat a nie pieprzony koleś do całowania!
Słysząc zniecierpliwione krzyki, wypiłam pełen kieliszek wódki i wróciłam do kółka.
Justin uśmiechnął się jakby chciał dodać mi otuchy. Przyszedł do mnie na kolanach i chwycił mój policzek. Nerwy gotowały się w moim podbrzuszu a ja sama miałam ochotę walnąć mu w twarz i uciec.
Pełne usta chłopaka, delikatnie cmoknęły moje. Gęsia skórka przebiegła po całym ciele, kiedy chłopak pogłębił pocałunek, przejeżdżając językiem, po mojej dolnej wardze. To jest mój pierwszy pocałunek.
Chwyciłam jego kark, przybliżając go bliżej sobie, jednocześnie pozwalając aby jego język wparował do moich ust.
-10 sekund minęło.-burknięcie Danielle, sprawiło, że z mlaśnięciem oddaliliśmy się od siebie. Chłopak oblizał usta a ja swoje przygryzłam. Było mi gorąco.
Kilka kolejek alkoholu jak i gry dalej, padło na mnie i na Harrego. Mimo, że jestem pijana nigdy w życiu nie dotknę go nawet palcem a co dopiero mowa o pocałunku.
-Nie ma mowy.-burknęłam, ciągnąc bucha z lufki.-To kutas.-strach względem niego uciekł wraz z alkoholem. Czułam się o wiele bardziej pewnie.
-Ty chyba nie myślisz, że ja bym Ciebie pocałował Ana.-zaśmiał się na co wszyscy faceci zrobili to samo.-Pomyśl, dlaczego miałbym chcieć pocałować taką sierotę?-mimo, że przez zioło miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, jakaś gula w moim gardle powstrzymała nawet to. Nie jestem pewna, czy chodziło mu o sierotę w sensie, że nie mam rodziców czy sierotę życiową, ale to i tak było strasznie niemiłe i niestosowne.
Czując się przytłoczona śmiechem i uczuciem duszności, wstałam i zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
-Ana gdzie idziesz?-było mi przykro, kiedy usłyszałam śmiech Danielle, więc w odpowiedzi pokazałam do wszystkich obecnych w salonie środkowego palca i wyszłam z domu trzaskając drzwiami na tyle mocno, że było to głośniejsze od muzyki.
Zimne powietrze owiało moje ciało i strasznie żałowałam, że nie wzięłam jakiegoś okrycia, ale miałam wrócić samochodem z Eve, jednak napisałam jej wcześniej, że śpię u Danielle, więc nie chce wprowadzać jej teraz w błąd.
Cała się trzęsłam, było cholernie zimno a do domu miałam jakieś piętnaście minut drogi.
Starłam kilka pojedynczych łez z policzków, jednak na ich miejsce pojawiły się nowe. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa i teraz czułam się jakbym chodziła po szkle. Mimo, że było zimno a chodzenie po chodniku na boso było raczej chujowym pomysłem, musiałam to zrobić.
Czułam jak alkohol zaczyna się ze mnie ulatniać, i chyba to jedyne co czułam, bo moje stopy mi zamarzły tak samo jak dłonie, nos, nogi, wszystko.
Tajemniczy samochód zatrzymał się obok mnie i dopiero, kiedy usłyszałam krzyk "Wsiadaj do uta idiotko" , wiedziałam, że to Styles. Krew zaczęła we mnie wrzeć i naprawdę nie czułam już zimna. Przyśpieszyłam kroku, jednak auto ciągle było przy moim boku.
-Załóż te buty.-burknął z udawaną troską na co jedynie wywróciłam oczami.
-Pierdol się okej?-plunęłam wchodząc w jakiś skrót, którego nawet nie znałam, wszystko po to, aby uciec od tego skurwiela. Czy on musi być wszędzie gdzie ja i po prostu udawać, że to przez przypadek?
Po przyjściu Harrego i Justina na imprezę zdążyłam się zorientować, że Harry jest przy mnie na życzenie Zayn'a.
Czarna ścieżka nie miała końca, tak samo jak poczucie wkurwienia jakie budowało się w moim ciele, chciałam wrócić do domu, wziąć prysznic i iść spać, aby jutro a właściwie dzisiaj wstać i iść na piwo, czy gdziekolwiek.
Odwróciłam się kilka razy za siebie aby sprawdzić czy ktokolwiek za mną idzie, jednak widziałam jedynie ciemność.
Z daleka zdołałam ujrzeć światło latarni, więc automatycznie skierowałam się w tamtą stronę, kiedy już chciałam wyjść z tego pieprzonego zaułka, poczułam silny uścisk na swoim nadgarstku. Chciałam piszczeć i krzyczeć, ale nie mogłam przez zaciśniętą dłoń na moich ustach.
Przez moment myślałam, że to Harry, który chciał ponownie stroić sobie ze mnie żarty, jednak kiedy mężczyzna poruszył się, dając latarni możliwość oświetlenia jego twarzy, wzięłam głęboki oddech. To nie Harry.
-Co taka dziewczyna robi w takim miejscu?-myślałam, że to było pytanie bez odpowiedzi, jednak, kiedy zdjął rękę z moich ust, zrozumiałam, że to właśnie jej oczekiwał.
-Spaceruje.-ledwo łapiąc oddech odpowiedziałam. Czułam jak moja szczęka drży a dłonie mimo zimna panującego wokoło są mokre i gorące.
-Mogę się przyłączyć?-jego oddech omiótł moją szyję. Delikatnie przygryzłam wargę, aby się nie rozbeczeć. Myślałam, że takie sytuacje dzieją się w filmach ze spider-man'em, a nie w życiu realnym. Byłam przerażona i błagałam w myślach, aby Harry pojawił się z tym pieprzonym chamskim uśmiechem, albo Justin z papierosem w gębie, czy nawet ten blondyn o imieniu, którego nie pamiętam, zresztą ktokolwiek.
-Puść mnie.-pomimo strachu zaczęłam się wyrywać, jednak poszło to na marne, ten koleś był naprawdę spory.
-Kiedy zabawa się dopiero zaczyna.-kiedy poczułam, jego rękę, która ścisnęła mój pośladek, po prostu się rozpłakałam. Nie chce kończyć życia w taki sposób.
Facet, zaczął całować moją szyję, a ja się po prostu poddałam. Moja szarpanina poszła na nic, i jedyne co teraz robiłam to płakałam jak małe dziecko błagając aby mnie zostawił, jednak ten cały czas się śmiał.
-Nie sądzę, aby to co robisz było słuszne.-tą cholerną chrypę poznam wszędzie.
Harry wyszedł zza zakrętu stając koło nas.
-Pierdol się.-gdyby nie cała sytuacja, zaśmiała bym się głośno słysząc słowa, które sama skierowałam do Styles'a.
-Powiem Ci co teraz się stanie.-mężczyzna cały czas trzymał mnie mocno, nie dając możliwości ruchu.-Zerżnę ją, a Ty pójdziesz, albo możesz po prostu patrzeć, ale zamkniesz tą mordę.-splunął na co Harry po prostu się zaśmiał. Facet rozluźnił swój uścisk dając mi możliwość ruchu a ja zamierzałam ja wykorzystać. Podniosłam swoje kolano, które przywitało się z jego kroczem, po czym schowałam się za posturą bruneta.
Ciągnęłam Harrego za ramię już nawet nie śniąc o ruszaniu się stąd samej, jednak ten cały czas patrzył jak facet zgina się z bólu.
-Powiem Ci co się teraz stanie.-Styles ściągnął początek od tamtego faceta, po czym przygwoździł go do ściany.-Pójdziesz do domu.-podniosłam jedną brew słysząc spokój w głosie Harrego. Cholera myślałam, że po prostu mu przywali.
Mężczyzna zaśmiał się gorzko uderzając w twarz Harrego pięścią. Zakryłam usta dłonią aby nie pisnąć, chociaż z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że powinnam wzywać pomoc, bo widziałam, że w chłopaka zaczyna wstępować czysta furia.
Brunet starł krew z wargi dłonią i spojrzał na mężczyznę. Chciałam prosić aby przestał, bo wiedziałam, że teraz zacznie się po prostu bójka i byłam pewna, że przy niej któryś z nich straci zęby albo życie, i powinnam sama przyłączyć się do Harrego, ale nie potrafiłam. Ten facet to śmieć i zapłaci za to, ale nie w taki sposób.
Dłoń bruneta była zwinięta w pięść i co chwile uderzała w twarz leżącego już na ziemi zboczeńca. Słyszałam coś w rodzaju łamanych zębów i o mało się nie porzygałam, jednak kiedy słyszałam jak mężczyzna błaga o litość musiałam zareagować.
Podeszłam szybkim krokiem do Styles'a, ciągnąc za napięte ramię.
-Harry wystarczy, chodź już.-mruknęłam przerażona. Widok jaki stanął przed moimi oczami nie był tym, który ktokolwiek chciałby widzieć. To było straszne widzieć co gniew potrafi zrobić z człowieka i jak odbija się to na drugim człowieku. Harry był w takim stanie, że nie potrafił się zatrzymać a ja nie byłam nawet pewna czy ten mężczyzna żyje.
-Harry zostaw go!-krzyknęłam ciągnąc mocniej, co dopiero zadziałało i brunet podniósł na mnie swoje ciemne spojrzenie, które miałam przyjemność widzieć, dzięki światło latarni.
Chłopak się zaśmiał po czym zadał jeszcze dwa ciosy.
-Zabijesz go słyszysz? Przestań!-krzyknęłam i zaczęłam go ciągnąć tym razem za włosy. To był głupi pomysł bo Styles wstał prędko po czym przygwoździł moje ciało do zimnej betonowej ściany.
Mam płytki oddech, kiedy jego twarz jest naprawdę blisko mojej. Leniwie zerkam na mężczyznę, który leży na ziemi w strugach swojej własnej krwi i czuję się źle z myślą, że to przeze mnie, w końcu mogłam zareagować wcześniej.
Czy Harry zrobi to samo ze mną? Ale ja przecież tylko ratowałam komuś życie.
"Ten ktoś chciał dziesięć minut temu Cię zerżnąć, a Ty mu pomagasz. Pomocny Samarytanin Ana!"
Zakpiło moje drugie ja i chociaż wiedziałam, że miało rację ja musiałam mu pomóc. Harry to psychopata i widząc co zrobił, wiem, że zabiłby go, gdyby nie fakt, że pociągnęłam go za włosy. 
-Nie ładnie traktować tak kogoś kto kilka sekund wcześniej uratował Ci tyłek.-jego miętowy oddech połączony z zapachem zioła i wódki owładną moją osobą. Czułam jak każdy centymetr mojego ciała drętwieje i błaga aby on odszedł.
Usta Harrego delikatnie musnęły płatek mojego ucha na co zadrżałam tym samym powodując u niego śmiech.
-Jesteś zagadką Anabel.-użył mojego pełnego imienia, które w tym wydaniu naprawdę się podobało.-On chciał Cię skrzywdzić, a Ty ratujesz mu życie.-jego twarz znalazła się kilka milimetrów ode mnie, a sam Styles przyglądał się mi uważnie i czekał aż ja coś powiem.
-Nie Ty dałeś mu życie i nie Ty masz prawo mu je odebrać.-szepnęłam, jednak cały czas patrzyłam w jego czarne oczy, które po kilku sekundach ponownie przybrały odcień zieleni.
Chłopak puścił moje dłonie i zerwał kontakt wzrokowy, przez co czułam się jakbym powiedziała coś co nie jest prawdą.
-Chodź.-burknął idąc w stronę ulicy.
-Trzeba zadzwonić po pomoc.-uświadomiłam go na co zatrzymał się w miejscu przyglądając mi się, jakbym powiedziała coś niedorzecznego.
-Mam powiedzieć, że pobiłem kolesia, który chciał dobrać Ci się do majtek?-splunął a czerń jego oczu powróciła.
-Nie, zadzwoń i powiedz, że wracając od kolegi znalazłeś pobitego mężczyznę i poproś o bycie anonimowym.-wzruszyłam ramionami kucając przy mężczyźnie. Z jego kieszeni wystawały chusteczki więc pozwoliłam je wziąć i powycierać krew z jego twarzy.
Byłam obrzydzona, jednak wiedziałam, że tak trzeba, nie wybaczyłabym sobie zostawiając go tutaj mimo faktu, że chciał mnie skrzywdzić.
Po kilku minutach usłyszałam westchnienie i głos chłopaka, który informował pogotowie o pobiciu i prosił o anonimowość.
-Ana możemy iść?-burknął zezłoszczony, na co ja jedynie skinęłam głową.-Boże to chodź.
Sprawdziłam czy w ustach mężczyzny nie ma zębów i ułożyłam go w pozycji bezpiecznej w razie gdyby chciał zwymiotować, ostatni raz sprawdzając czy oddycha.
Kiedy wszystko było w porządku skierowałam się do bruneta. Szliśmy w ciszy, która była naprawdę męcząca, jednak na całe szczęście trwała dość krótko bo samochód był naprawdę niedaleko.
-Piłeś.-burknęłam patrząc jak chłopak wsiada za kierownice.
-I?-byłam oburzona jego zachowaniem, w końcu nie można być aż takim kutasem.
-Wiesz co Harry.-zaśmiałam się sarkastycznie krzyżując ręce na klatce piersiowej.-To, że Ty nie dbasz o swoje życie nie znaczy, że ja nie dbam o swoje.-do domu zostało jakieś 10 minut szybkim krokiem, więc pomimo sytuacji sprzed chwili odważyłam się odkręcić na pięcie i iść prosto chodnikiem.
Cały czas szłam boso i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moje buty zostały przy tym mężczyźnie  odruchowo zadrżałam. Było mi cholernie zimno i mimo, że nie liczyłam na wielki gest ze strony Styles'a, fajnie by było gdyby dał mi chociaż swoją kurtkę abym nie musiała zamarznąć.
Mimo tego całego chodzenia boso po ulicy nie mogę powiedzieć, że ten wieczór minął nudno. Nie dość, że paliłam zioło, byłam pijana, całowałam się z Justin'em i dodajmy, że czułam się świetnie to jeszcze o mało co nie zostałam zgwałcona a moim wybawcom okazał się Harry, który prawie zabił człowieka.
To wszystko było tak pokręcone, że po prostu się zaśmiałam, głośno.
-A to ja jestem nazywany psychopatą.-spojrzałam w prawo widząc Harrego. Jego dłonie były w kieszeniach a wzrok skupiony na mnie.
Po chwili spacerku poczułam ciepło na swoich plecach, jednocześnie czując mocny zapach wody kolońskiej. Dał mi swoją kurtkę.
"Chciałaś i masz"
-Nie potrzebuje tego.-oczywiście, że potrzebowałam.
-Poczekaj.-zatrzymał się w miejscu zdejmując buty i przysunął je pod moje zmarznięte stopy.-Załóż je.-nie kłóciłam się, tylko założyłam ciepłe obuwie.
-A Ty?
-Mam skarpetki, zresztą Twój dom jest tuż za rogiem.-zaśmiałam się kręcąc głową.
Szliśmy dosłownie pięć minut, po to abym zdejmowała buty przed furtką. Chciałam już wejść na podwórko, jednak jeszcze na chwilę przystałam zatrzymując bruneta swoim głosem.
-Dziękuję Harry.-ten jedynie skinął głową i zaczął wracać drogą, którą przyszliśmy. Wiedziałam, że wraca po samochód i wiedziałam, że zamierza nim wracać, i cholernie nic nie mogłam poradzić na to, że nie chciałam aby to robił, bo przed oczami zabłysnął mi wypadek rodziców.


-------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie względem rozdziału, jednak nie miałam internetu ;/
okej nie zamierzam komentować tego co napisała, tę działkę przydzielam Wam :)
Proszę o komentarze skarby, jak również o to, aby ktokolwiek chciałby być informowany o nowych rozdziałach, skierował się do zakładki w prawym górnym rogu "informowani" i napisał w komentarzu dodając czy to ask, czy tt czy fb.:)
Dziękuję!
buzi.

wtorek, 6 stycznia 2015

Liebster Award i informacje

Kochani z przyjemnością informuję, że zostałam nominowana do  Liebster Award i cóż postanowiłam odpowiedzieć na pytania:)

PYTANIA I ODPOWIEDZI :

1. Co byś zrobiła z 1mln pieniędzy?
 odp. Myślę, że pierwszą rzeczą byłby zakup biletu na koncert One Direction, później wykupiłabym mały domek w Londynie a resztę pieniędzy zostawiłabym dla siebie na jakieś pierdoły. No i oczywiście dałabym kilka tysięcy mamie.

2. Książka, która diametralnie odmieniła twoje życie i nie możesz przestać o niej myśleć? 
 odp. Nie było takiej, chociaż przeczytałam ich naprawdę wiele.


3. Ile masz blogów? Jeśli jest ich za dużo, żeby wymienić, to podaj swój pierwszy, ostatni i ulubiony.  
odp. Na bieżąco prowadzę dwa blogi.

4. Oceń swoją kreatywność w skali 1-100.
odp. Zależy to od czynności, którą będzie mi dano wykonywać.

 5. Twoi wszyscy idole?
odp. One Direction, Demi Lovato, jednak przede wszystkim to moja mama.:) Czasami się kłócimy, jednak jest najlepsza.

6. Plany na przyszłość? 
odp. Myślę nad pójściem na studia dziennikarskie, jednak to nie jest nic pewnego. Ale przede wszystkim wiem, że chce wydać książkę, zamieszkać w Londynie i otworzyć mały "barek", w którym będą podawane różne shake, itp.;)

 7. Najładniejsze imię żeńskie i męskie zza granicy?
 odp. Claudia, Kate, Eve, Anabel, a męskie to Louis, Harry, Niall, Liam, Zayn, Patrick, Ted :)

 8. Wymarzony sylwester?
odp. Moje urodziny odbywają się dzień przed sylwestrem, więc myślę, że chciałabym połączyć te dni. Oczywiście, że moim marzeniem jest spędzić go z idolami (o Boże, to było idealne), jednak wydaje mi się, że te dwa dni chciałabym spędzić z przyjaciółmi, bawiąc się dobrze.^^

9. Wymyślony przyjaciel z dzieciństwa?
odp. Nie miałam go.
  
10. Wierzysz w "miłość od pierwszego wejrzenia"?
odp. Myślę, że miłość samej w sobie to nie, jednak zauroczenie, lub zwykłe "podoba mi się" to tak:)

11. Co cię natchnęło do założenia bloga?  
odp. Kiedy byłam w pierwszej gimnazjum pisałam na komputerze "książkę" i kochałam to, jednak nie publikowałam tego nigdzie. Moja przyjaciółka przeczytała, kiedyś moją pracę i powiedziała, że powinnam to wydrukować, jednak mi nie spodobał się ten pomysł, więc założyłam bloga.


Okej chciałabym podziękować za nominację 
http://mamfazenahazze.blogspot.com 
i serdecznie dziękuję, jednak naprawdę nie mam dużo czasu na to, aby rozsyłać nominowanie. 

Misie poza tym chciałabym prosić, aby jakikolwiek spam udostępniać w wyznaczonym do tego miejscu po prawej stronie.
Dziękuję do następnego rozdziału 
xx 

 
 

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 6

Nigdy w życiu nie piłam alkoholu w takich ilościach, zazwyczaj kończyło się na jednym no może dwóch piwach i tyle, więc co mi strzeliło do głowy, żeby aż tyle w siebie wlać?
Droga dłużyła mi się niesamowicie a uczucie bulgotu w żołądku nie wróżyło nic dobrego.
-Zieleniejesz.-chłopak o imieniu Harry, całą drogę docina mi ze względu na to, że musiał zatrzymywać się aż trzy razy, abym mogła wypluć z siebie resztki alkoholu i jedzenia.
-Chociaż coś się zmienia, a Ty nadal jesteś głupi.-burknęłam, oddychając szybciej, jakby to miało pomóc.-Zatrzymaj się.-wysapałam czując jak wszystko zaczyna podchodzić mi do gardła.
-Co? Przecież zatrzymałem się chwile..
-Cholera! Zatrzymaj się, jeśli nie chcesz, aby Twoje auto było w moich wnętrznościach!-krzyknęłam, a chłopak burcząc coś pod nosem wykonał polecenie. Wybiegłam jak piorun z auta, chowając się za drzewem, po czym po raz czwarty zawyłam jak wścieknięty kot.
Po dość długiej chwili wróciłam do auta Harrego, czując się znacznie lepiej.
-Masz.-chłopak mruknął, wyciągając w moją stronę opakowanie z gumami do żucia.-Śmierdzi Ci z buzi.-zmarszczyłam brwi na jego dość niegrzeczny komentarz, jednak wiedziałam, że ma rację. Z oburzeniem wyciągnęłam jeden listek miętowej gumy, pakując go do ust, wyrzucając papierek gdzieś za siebie.
-Będziesz tu sprzątać.-skomentowała moje zachowanie. Zaśmiałam się durnie na jego pedantyczne zachowanie.
Czułam się dość dziwnie i nie chodzi tutaj o ciągłe turkotanie w moim żołądku, tylko o fakt, że widziałam Zayn'a z inną i sama nie wiem czy powinnam poinformować o tym Elizabeth. Gdy to powiem zdradzę Zayn'a nie dając mu szansy na wyjaśnienie mi tej całej sytuacji, ale Elizabeth od razu wywęszy ode mnie, że coś jest nie tak a ja nie chce jej okłamywać. Czuję, że cokolwiek nie zrobię to i tak ich skrzywdzę, ale ja nie potrafiłam po prostu zostawić tej sprawy, samej sobie. A co jeśli Zayn zdradza Elizabeth a ja byłam tego światkiem, i nie powiem nic? Elizabeth znienawidziłaby mnie, gdyby dowiedziała się o tym.
Odwróciłam swoje zmęczone spojrzenie w stronę okna. Dookoła panowały grobowe ciemności, jedynie w kilku domach, które mijaliśmy świeciło światło. Ulice wyglądały, jakby jakieś tysiące lat minęły odkąd ktoś po nich stąpał.
Nie lubiłam ciemności bo właśnie w niej bardzo często przywoływałam złe myśli, zawsze nocą myślałam co by było, gdyby mama i Ben wciąż stąpali po tym świecie, ale nigdy nie dostawałam odpowiedzi i to tak naprawdę mnie denerwowało.
Przerwałam rozmowę sama ze sobą, kiedy auto zatrzymało się przed jakimś sklepem. Zwróciłam swoje spojrzenie w stronę Harrego.
-Idę po papierosy, czekaj tu i spróbuj nie obrzygać mi samochodu.-chłodny ton spowodował gęsią skórkę na moim ciele. Skinęłam lekko głową na znak, że się zgadzam i odprowadziłam chłopaka do sklepu. Harry był osobą, której się bałam i nie wiem co podkusiło mnie do wejścia z nim do auta. Był jak psychopata, który nie boi się wejść do Twojego domu, zjeść Ci wszystko z lodówki, napaskudzić w toalecie a później Cię po prostu zabić. Był oschły i naprawdę denerwujące, jego obraźliwe komentarze wkurwiłyby nawet świętego, ale najgorsze było to, że krzywdzenie ludzi i wprawianie ich w zakłopotanie, sprawiało mu radość. Był zadowolony z tego, że ludzie się go bali, że miał nad nimi kontrole w sferze psychicznej. Dlatego mówię, że jest nieobliczalnym psychopatą i nie wiem czemu Zayn się z nim zadaje, w końcu Mulat jest przeciwieństwem Styles'a. Jest uroczy, troskliwy, opiekuńczy co czasem mnie denerwuje, ale mam świadomość, że ktoś się o mnie troszczy, cholera on był po prostu Zayn'em.
Na samo wspomnienie w myślach jego imienia, ukłucie niepokoju wdarło się do mojego ciała. A co jeśli Zayn naprawdę zdradza Elizabeth? Przecież są ze sobą naprawdę długo, nie może zrobić jej takiego świństwa.
Słysząc otwierające się drzwi, przybrałam pozę obojętności, chociaż zaczęłam czuć się niezręcznie źle. Po pijaku ten typek mnie nie przerażał, ale alkohol już wyparował.
Przygryzłam wargę, wypuszczając powoli powietrze.
Harry usiadł w fotelu, odpakował paczkę, wyciągając jednego papierosa, wkładając do sobie pomiędzy wargi, po czym zwrócił się w moją stronę z paczką.
-Palisz?-pokręciłam przecząco głową, w odpowiedzi widząc wzruszenie ramionami. Brunet odpalił papierosa, jednak nie otworzył okna, dlatego ja to zrobiłam. Odpalił samochód nie zapinając pasów, jakby myślał, że jest nieśmiertelny. Jego zachowanie dawało wiele do życzenia i naprawdę żałowałam, że nie zostałam w tym pieprzonym barze, żeby obudzić się rano na stole.
Auto zaczynało pędzić a ja mimowolnie zacisnęłam dłonie na pasie. Wrześniowe powietrze ocierało się o moje policzki, dając pewnego rodzaju ulgę od chęci wymiotowania.
-Możesz zwolnić?-poprosiłam, kiedy przed oczami stanęła mi wizja wypadku rodziców. Chłopak w odpowiedzi wyśmiał mnie a ja miałam ochotę wsadzić mu tego papierosa w dupę.-Zwolnij!-podniosłam głos, zaczynając popadać w panikę.
Harry podniósł na mnie wzrok na chwilę uśmiechając się głupio i zaczynając jechać szybciej.
Czułam jak żółć zaczyna podchodzić mi pod gardło, bałam się tak potwornie, było mi słabo i pomimo ostrego powietrza, które wpadało przez szybę, chciałam zwymiotować.
Spojrzałam na jego osobę, która cały czas się uśmiechała, był zadowolony z tego co robi a ja umierałam ze strachu.
Łzy zaczynały opadać na moje policzki a ja płakałam jak małe dziecko, jednak auto zwolniło dopiero pod moim domem. Wybiegłam z samochodu, nie czując ze strachu nóg.
-Jesteś popieprzonym psychopatą Styles!-krzyknęłam, wchodząc na podwórko a później do domu.
Automatycznie skierowałam się do pokoju, w którym zamknęłam się na klucz. Wyciągnęłam telefon, jednak jego obraz stawał się zamazany przez łzy, które cały czas spadały z oczu.
Jak Zayn mógł pozwolić mi jechać z Harrym? Wolał pieprzyć jakąś laskę, niż wracać do nas do domu do swojej dziewczyny!
Byłam zła, potwornie zła i przestraszona, nigdy w życiu nie doświadczyłam aż takiej mocnej mieszanki.
Jakimś sposobem dałam radę napisać krótkiego sms'a do Zayn'a, który zawierał tylko cząstkę tego co chciałam mu powiedzieć.

"Jak mogłeś pozwolić, abym wracała z tym psycholem? Ty w najlepsze zabawiasz się z blond laską, a ja musiałam starać się nie posikać w samochodzie tego drania! Jechał tak szybko a ja się bałam, dobrze wiesz jaki mam stosunek do takiej jazdy! Nie odzywaj się do mnie, nigdy więcej!"

Sms został doręczony, jednak ja nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Pewnie ten drań zabawia się z tą wywłoką.
Chwyciłam z pod poduszki biały podkoszulek i dres, po czym skierowałam się do łazienki. W drodze modliłam się, aby nie spotkać Elizabeth, która pewnie zaczęłaby pytać się o każdy szczegół a ja mogłam powiedzieć za dużo. Mimo, że zachowanie Zayn'a było nieodpowiedzialne i nie byłam już teraz do końca pewna czy jego zapewnienia o moim bezpieczeństwie są prawdziwe, w końcu ten typek może chciał mnie zabić?
Zaśmiałam się lekko ze swoich myśli, kierując się w stronę toalety, jednak moją podróż przerwał głos siostry.
-Gdzie Zayn?-ja wiem!
-Musiał coś załatwić za miastem.-łżesz psychopato! Nie okłamuj jej tylko mów prawdę!
-Jesteś pewien?-on Cię kłamie Lizi! I chciał mnie zabić! 
-Tak-nie prawda Ty oszuście! Powiedz jej prawdę, powiedz jej, że został z blondyną, powiedz, że prawie mnie zabiłeś! Mów!
-Dobra.-Elizabeth on Cię okłamuje, proszę odczytaj moje telepatyczne myśli.
Dyskusja dwójki się skończyła a ja ruszyłam w dalszą drogę.
Weszłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech rozglądając się dookoła.
Błękitne płytki były wszędzie, powodując, że cały wystrój łazienki wyglądał jak morze. Zawsze wchodząc tutaj przypominam sobie o tym, jak Ben i ja razem to wszystko przygotowywaliśmy, a mama co chwilę przynosiła nam picie i ciasteczka, mówiąc, że jesteśmy najlepszymi pracownikami jacy mogli być.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie, ten dzień był naprawdę cudowny.
Rozebrałam się wchodząc pod strumień wody, który po chwili okrył całe moje ciało. Umyłam się pięknym płynem do ciała o zapachu czekolady, po czym wyszłam spod prysznica, obwijając się w różowy szlafrok, chwytając moją ala'piżamę pod pachę, po czym wyszłam z toalety.
-I po co ja to brałam ze sobą.-burknęłam, zdejmując z siebie szlafrok, zakładając czystą bieliznę, po czym dopiero przebrałam się w dres.
Chwyciłam swój telefon zerkając na godzinę, byłam przerażona na widok godziny 01:11. Miałam odrobić matematykę, ale jak mam to zrobić, kiedy moją torbę ma Zayn?
Ten idiota miał przyjechać za chwile.
Zezłoszczona związałam mokre włosy w bobka, po czym w pośpiechu zeszłam na dół w poszukiwaniu Elizabeth. Ten kabaret musiał się skończyć, bo Zayn zaczyna przeginać. Słysząc śmiech siostry i Harrego skierowałam się do salonu.
-Zadzwoń do Zayn'a.-burknęłam krzyżując ręce na piersi, nie mrugając. Spojrzałam na Harrego, który zacisnął szczękę.
"Świnia, psychopata, czubek!"
-Stało się coś?-Lizi odstawiła mój kubek na ławie, po czym spojrzała na mnie.
Jej wzrok był przeszywający a ja zaczynałam drżeć.
"Cholera przecież nie wydam przyjaciela."
-Ana co jest?-blondynka zaśmiała się dziwacznie marszcząc brwi.
-Nic, po prostu zostawiłam w barze torbę i chciałam, żeby Zayn mi ją przywiózł.-nienawidzę się za każde kłamstwo, które musiałam powiedzieć Elizabeth. Od momentu mojej boskiej przemiany, za każdym razem jak coś kombinuję, czuję jak mały chochlik grzebie w mojej głowie, włączając podwójne wyrzuty sumienia, i w końcu nie mogąc ich wytrzymać, mówię wszystko.
-Już niedługo zapomnisz o swojej głowie siostrzyczko.-blondynka zaśmiała się, jednak ja tylko wysiliłam się na uśmiech.-Podaj mi mój telefon z kuchni, jeśli możesz.-skinęłam do siebie głową, kierując się na kuchenny stół, po telefon, po czym podałam go Lizi, która wykręciła numer do Zayn'a, jednak po chwili odłożyła słuchawkę.
-Nie odbiera.-wzruszyła ramionami odkładając telefon na stolik.
-To zadzwoń jeszcze raz.-burknęłam.
-Sama zadzwoń.-wywróciłam oczami na jej niegrzeczną odzywkę.-Ja idę do pracy.-wiedziałam, że szef Elizabeth był wymagając i strasznie upierdliwy, ale dobrze płacił, dlatego Elizabeth siliła się na prace jako sekretarka. Nie byłam zdziwiona głupią porą pracy, bo wiem, że firma tego przygłupa działa całe 24/h. -Idź spać Ana, jutro Harry odwiezie Cię do szkoły.-zaśmiałam się chaotycznie przyglądając się brunetowi.
-Już wolałabym sobie odciąć rękę.-splunęłam, kierując się do pokoju.
Ustawiłam budzik w telefonie na godzinę 7:00, i byłam przerażona myślą o tak krótkim śnie.

      Mój budzik zaczął brzęczeć a ja czułam się jak zombi. Wstałam z wielkim wahaniem z łóżka, kierując się do toalety w, której umyłam zęby, rozczesałam włosy wiążąc je w kucyka, grzywkę prostując.
Weszłam do pokoju ubierając się w TO, i zeszłam na dół w myślach modląc się aby Zayn przywiózł mi moją torbę, chociaż to nie zmieni fakt, że nie mam pracy domowej z matematyki.
Na ostatnim stopniu schodków poczułam wyraźny zapach jajecznicy. Z wielkim zdziwieniem skierowałam się do kuchni, spotykając w niej Malik'a. Stanęłam w progu nie mogąc uwierzyć, że chłopak wysilił się na przygotowanie potrawy. Zayn odwrócił się w moją stronę, przez co mogłam zobaczyć, fartuszek z cyckami, który przylegał do jego ciała.
Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale byłam za bardzo wkurzona, w końcu on stał tutaj wyglądając jak klaun co prawda przystojny ale klaun, wiedząc, że wczoraj pozwolił aby Harry odwiózł mnie do domu, wiedząc, że się go boję, poza tym olał Lizi dla jakiejś blondynki. Co on sobie w ogóle wyobraża!
-Torbę masz w korytarzu, pozwoliłem sobie spakować Cię do szkoły, dałem Ci też drugie śniadanie.-uśmiechnął się, wycierając dłonie w ścierkę. Wyglądał na skruszonego.-Ana przepraszam za wczoraj.-mruknął na co ja jedynie skinęłam z żalem głową i wyszłam z kuchni.
Założyłam buty i letni płaszczyk, wiedząc jak Londyńska pogoda potrafi być zdradziecka.
-Ana, proszę poczekaj.-zerknęłam na wyświetlacz telefonu i z przerażeniem odkryłam, że jest 20 po siódmej.
-Śpieszę się Zayn.-burknęłam, wychodząc z domu, chowając jednocześnie kluczę do małej kieszonki w torbę.
Nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć, nigdy nie byłam w sytuacji, kiedy mój przyjaciel zdaje się na rękę jakiegoś psychopaty, którego ma za przyjaciela, aby mógł zdradzić swoją dziewczynę.
Czułam się podle okłamując Elizabeth i uciekając przed Zayn'em, unikając rozmowy, ale ja po prostu boję się odpowiedzi.
-Ana, cholera zaczekaj!-na dobrze mi znany ochrypły głos, zaczęłam przyśpieszać. Boże, czy Zayn nie wie co to znaczy odpuścić?
Szłam jak najszybciej potrafiłam, jednak po jakiś pięciu sekundach z ledwością łapałam oddech, co ułatwiło Mulatowi dobiegnięcie do mnie i zatrzymania mnie.
Jego duża dłoń chwyciła mój nadgarstek, odwracając mnie ku sobie na co ja momentalnie przeklęłam w myślach swoją kondycję.
-Przepraszam Anabel, nie wiedziałem, że Harry to taki kutas.-jego oczy były ciemne a ja sama nie wiedziałam czemu. Był jakby w transie, jakby coś siedziało mu w głowie i nie chciało wyjść, i to było naprawdę przerażające.
-Spóźnię się do szkoły.-spuściłam wzrok ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. No bo co mu miałam powiedzieć? "Nie większy od Ciebie?" nie głupi pomysł w gruncie rzeczy.
-Zadzwoniłem po Niall'a.-Malik zdążył wypowiedzieć to imię a ja momentalnie uświadomiłam sobie, że chodzi o tego blondyna, który raz nas nastraszył, i tego samego, który śledził mnie na imprezie u taty Justin'a.
-Mam dość Twoich kolegów Zayn, wolę się spóźnić do szkoły, niż wsiąść z którymś z nich do auta.-splunęłam w dość niegrzeczny sposób, jednak nie chciałam mieć z żadnym z nich nic wspólnego. Każdy z nich był popieprzony i choć poznałam jedynie Styles'a wiem dokładnie, że tak jest.
-Ana, wiem, że zawiodłem Twoje zaufanie, ale błagam..
-Zawiodłeś? Zayn dałeś dupy po całości!-krzyknęłam, wyrywając nadgarstek z jego uścisku.-Musiałam okłamać Elizabeth, nie powiedziałam jej tego, że obmacywałeś się z jakąś blondynką Zayn! Pozwoliłeś aby Harry odwiózł mnie do domu, wiedząc, że się go boje! To nie jest tylko zawiedzenie zaufania, ale zachowanie pięcioletniego dziecka z zespołem downa!-moje serce waliło jak oszalałe bo nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek będę prowadziła taką rozmowę ze swoim najlepszym przyjacielem, bratem, to strasznie frustrujące.
-O czym Ty mówisz?-miał zdziwione spojrzenie, w końcu pewnie nie spodziewał się, że zauważę tą idiotkę na jego kolanach, cóż szczerze to wcale nie miałam ochoty na ten widok, bo przez niego cały czas jest mi wstyd za samą siebie. Powinnam powiedzieć Elizabeth wszystko i być w porządku wobec niej tak jak ona cały czas jest fair wobec mnie.
-Widziałam Cię z nią.-burknęłam poprawiając czapkę.
-Boże Ana to nie tak, ona jest moją znajomą nic więcej, dobrze wiesz, że kocham Elizabeth.-przygryzłam wargę czując jak łzy zbierają się w moich oczach, sama nie wiem czemu, po prostu miałam ochotę usiąść na krawężniku i zacząć płakać jak małe dziecko.-Nie powiedziałaś jej nic, prawda?
-Oczywiście, że nie chociaż miałam na to wielką ochotę.-odwróciłam na chwilę wzrok, przyglądając się jak znajome auto pojawia się po drugiej stronie ulicy. Szyby osunęły się i dopiero wtedy potwierdziłam swoje przypuszczenia. Czupryna Justin'a pojawiła się zza osuniętej szyby, powodując mój uśmiech, który po chwili zszedł, kiedy poczułam uścisk Zayn'a na swoim nadgarstku.
-Jedziesz Ana?-krzyknął, wychodząc z samochodu, odpalając papierosa. Na jego nosie były ciemne okulary, które dodawały mu pikanterii. Ten chłopak był nieziemsko przystojny.
-Nie ma mowy moja droga.-oczy Zayn'a były czarne jak smoła, uspokoiły się dopiero wtedy, kiedy obok nas zatrzymał się piękny Jeep Renegade w kolorze czarnym z, którego wyszedł nie kto inny tylko ten pieprznięty blondyn.
Jego fryzura była dość dziwna, boki jego głowy były lekko zgolone i w tamtych miejscach kolor włosów był czarny a włosy do góry postawione były blond. Miał na sobie koszulę w kratę i zwykłe dżinsy.
-Wsiadaj Ana.-Zayn pchnął mnie lekko w kierunki Niall'a na co zgromiłam go wzrokiem.
-Chyba Cię pojebało Malik.-splunęłam marszcząc brwi.-Nie wiem co tu się dzieje, i mam to serio gdzieś, dlatego idę na piechotę.-pomachałam do chłopców, po czym ruszyłam w kierunku szkoły.
Odwróciłam się na chwilę i mogłam zobaczyć jak Zayn podchodzi do Justin'a, a za mną idzie Niall.
To było dość dziwne, bo gdziekolwiek bym nie poszła, zawsze któryś z nich jest ze mną, zachowując się jak bardzo tania ochrona.
Skręciłam w odpowiednią ulicę i już chwilę później przed moimi oczami stanął szkolny budynek, jak najszybciej do niego weszłam, kierując się automatycznie do szatni w, której się przebrałam.
Kierując się na pierwszy pawilon ostatni raz obejrzałam się za osobą Justin'a, jednak nie było go w zakresie mojego wzroku, lekko zawiedziona skierowałam się do klasy.

          -Ana, poczekaj chwilę!-krzyki Danielle zatrzymały mnie w momencie, w którym miałam wyjść za bramy szkoły. Dziewczyna była w mojej klasie, ma burzę loków, która z łatwością zakrywała jej oczy, przez co musi co chwilę poprawiać włosy, albo zapinać je do tyłu, ma piękne piwne oczy, a przede wszystkim nieskazitelną figurę i tego jej najbardziej zazdroszczę.
Odwróciłam się w stronę Dan, która biegła w moją stronę, z torbą pod pachę.
-Nie chce sama wracać a idziemy w tym samym kierunku.-zaśmiała się, zakładając torbę na ramię.
Skinęłam w odpowiedzi głową, słysząc dzwonek telefonu, który dzwonił już po raz setny. Zayn. Nie chciałam odbierać od niego telefonów, chciałam chociaż raz iść do pracy w spokoju, bez durnego podwożenia, w końcu nie jestem cholerną księżniczką.
-Nie odbierzesz?
-Nie.-odpowiedziałam uśmiechając się szczerze.
-Wiesz, dzisiaj robię imprezę, więc może chciałabyś przyjść?-zdziwiona spojrzałam w jej stronę. Nigdy przedtem nie byłam na żadnej imprezie bo cały czas albo pracuję, albo się uczę, albo chodzę do szkoły. Chociaż wszystko te albo to prawda. Nie mam czasu dla siebie, dla znajomych, których nie mam zbyt wielu, właśnie przez to, że nigdy nie mam czasu.
-Idę dzisiaj do pracy.-odparłam ze wstydem.
-O, której kończysz?-dopytywała.
-Dzisiaj o osiemnastej.-kolejny raz mój telefon się odezwał, i kolejny raz go zignorowałam.
-To świetnie bo my zaczynamy o dwudziestej!-ćwierknęła uszczęśliwiona. Lubiłam Danielle, zawsze była szczęśliwa i skora do pomocy nawet mrówce. Była tym, kim ja chciałabym być, i z wyglądu i z charakteru.
-Zobaczę.-burknęłam, odwracając wzrok w kierunku samochodu, który zatrzymał się tuż koło nas. Szyby się rozsunęły a za nich wysunęła się czupryna chłopaka, którego jakbym skądś znała, jednak nie miałam ochoty na jakieś głupie domysły.
Dan przystała w miejscu na co jej zawtórowałam.
-Cześć Danielle podwieźć Cię gdzieś?-od razu zorientowałam się, że dziewczyna kocha się w tym chłopaku, jej ciało spięło się momentalnie a uśmiech pojawił się na buzi szybciej niż mrugnięcie okiem.
-Tak pewnie, jedziesz Ana?-usłyszałam kolejny raz dzwonek telefonu, tym razem po prostu się rozłączyłam.
-Nie, dziękuję.-uśmiechnęłam się, Dan jedynie skinęła głową i wsiadła do auta, które za chwilę odjechało.
Dzisiejszy Londyński dzień był ponury, ale nie zimny, dlatego czułam się jakbym była w innym wymiarze. Tradycją był widok ludzi, którzy zapełniali chodniki, jednak dzisiaj jedyną osobą, która gdziekolwiek szła byłam ja.
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa i naprawdę się cieszyłam, że doszłam do pracy, bo pewnie w drodze do domu zsikałabym się ze strachu.
Ku mojemu zaskoczeniu bar był pełny, a ludzie, trzymali w dłoniach drinki. Zdziwiona skierowałam się w stronę baru i zobaczyłam postać Jacke, który gadał z jakąś szatynką.
Weszłam za bar, podchodząc do chłopaka, który zapewne miał klucz od szatni.
-Ana!-krzyknął uradowany na mój widok, po czym przytulił mnie tak mocno, że z ledwością łapałam oddech.
-Ja też się cieszę, że Cię widzę.
-Wytrzeźwiałaś.-zakpił.
-Nawet nie wiesz ile to mnie kosztowało.-mrugnęłam w jego stronę, w tym samym czasie wyciągając rękę.-Daj klucze od szatni.-zaskoczeniem było brak muzyki, chociaż goście idealnie nadrabiali głośność. Ledwo mogłam usłyszeć samą siebie.
Jacke wyjął z tylnej kieszeni niebieski brelok do, którego przyczepiony był kluczyk. Podziękowałam, po czym poszłam do szatni w, której się przebrałam i zostawiłam torbę.
Zamknęłam szatnie, po czym skierowałam się do baru, w którym było o wiele więcej ludzi niż wcześniej.
Kątem oka dostrzegłam siejącą czuprynę Kate, więc automatycznie skierowałam się w jej stronę, chociaż to było trudne bo kobieta była niska i drobna a większość facetów tutaj było dość przerośniętych i z łatwością zasłaniali Kate.
-Cześć Kate.-byłam dość rozczarowana tym co się tutaj dzieje, ten lokal był jak mój drugi dom a teraz patrząc na niego widzę istny burdel.-Możesz mi powiedzieć, dlaczego i dzisiaj jest alkohol? I gdzie jest Patrick?-krzyknęłam blisko twarzy kobiety, która cały czas rozglądała się na boki i uśmiechała.
-Przykro mi Ana, ale wydaje mi się, że na stałe zostawimy taki lokal.-otworzyłam szeroko oczy nie będąc pewna, czy się nie przesłyszałam. Dlaczego Kate chce aby jej dom, bo tak go nazywała, był burdelem? To jest bez sensu. Rozumiem, że wcześniej nie było dużego ruchu, ale było schludnie i przyzwoicie, a teraz? Było mi przykro, nie spodziewałam się aż takiej zmiany.
-A Patrick przyjdzie na cały weekend, Ty masz wolne.-Kate dotknęła mojego ramienia w geście pożegnania, po czym odeszła. Jedyna rzecz dzisiejszego dnia, która powodowała lekki uśmiech to fakt, że mam wolny weekend, zero szkoły, zero pracy, tylko słodkie lenistwo.
Wróciłam za bar szykując kilka drinków pod czujnym okiem Jacke, kiedy po drugiej stronie zobaczyłam zdyszaną Eve.
-Ci ludzie to jakieś świnie, mówię Wam.-Wam? Byłam w lekkim szoku, jednak patrząc na wyraz twarzy Jacke, wychodzi na to, że on również czuł się zaskoczony.-Ana musisz się przebrać i mi pomóc sprzątać brudne szkło i podawać drinki.-zaśmiałam się głośno na jej absurdalne słowa. Ja, osoba, która ma dwie lewe ręce ma rozdawać to wszystko? Ohh, nie ma opcji.
-Nie ma mowy Eve.-dziewczyna zacisnęła usta w wąską linijkę i zmrużyła oczy, jakby chciała w podświadomie zmusić mnie do swoich poleceń.
-Proszę Ci, nie dam sobie sama rady.-zaskomlała tworząc smutną minę. Pokręciłam przecząco głową, zerkając za rudowłosą, szeroko otwierając oczy, to Zayn z tą samą blondynką.
-A wiesz co Eve z miłą chęcią.-burknęłam zezłoszczona, obmyślając plan, jednocześnie wypijając przygotowany kieliszek wódki.
-Najpierw musimy dobrać Ci strój.-spojrzałam na nią a później na swój uniform, który wyglądał jak ten sprzątaczek, tylko był bordowy.
Dziewczyna zaprowadziła mnie do biura Kate, której tam nie było. Otworzyła drzwi, które prowadziły do małego pomieszczenia, które widzę pierwszy raz w życiu i zapaliła światło. Masa ciuchów oślepiła moje oblicze, myślałam, że jestem w raju.
-Nic opiętego Eve.-spuściłam wzrok. Nienawidziłam swojego ciała, było ohydne.
Dziewczyna przystała na moment, spoglądając na mnie. Czułam jak dłonie zaczynają mi drżeć, a do oczu nalewają się łzy.
-Hej.-powiedziała tak delikatnie, że podniosłam na nią swoje spojrzenie.-Jesteś piękna Anabel'o, nie tylko z wyglądu, ale z charakteru, jesteś kimś kto zawsze powoduje uśmiech i daje nadzieję.-przygryzłam wargę. -Jesteś kimś niezwykle silnym i bojowym, dlatego po prostu otrzyj te łzy i zróbmy z Ciebie niezłą laskę.-cmoknęła moje czoło, jej słowa były tym czego chciałam usłyszeć w tym momencie.
Eve zaczęła przeglądać ciuchy a ja w tym samym czasie usiadłam w fotelu, gotowa na wszystkie propozycje.
-Ten koleś to Twój chłopak?-z zamyśleń wyrwał mnie szczebiot dziewczyny. Zaśmiałam się głośno.
-Nie, Elizabeth.-odpowiedziałam nadal przez śmiech.
-Ma przejebane?-spojrzała na mnie, rzucając na krzesełko jakiś ciuch, a z małej szuflady wygrzebała kilka kosmetyków.
-Tak właściwie to tak.-burknęłam. Eve rzuciła w moją stronę ciuchy i kazała się przebrać co ja z wielkim wahaniem zrobiłam. Weszłam do biura Kate szybko się przebierając po czym wróciłam do małego pokoiku.
O dziwo ciuchy dobrze na mnie wyglądały, bluzka nie opinała brzucha a moje nogi nie były takie grube jak je widziałam przed lusterkiem kilka dni wcześniej.
-Wyglądasz rewelacyjnie aniołku, tylko wciągnij bluzkę w spódnice.-zrobiłam co kazała.-Ostro, a teraz pozwól, czas na ostatnie poprawki.

             Skierowałyśmy się ponownie pod bar, w którym zasiadał Jacke, który oczywiście bezczelnie podrywał jakąś blondynkę. Na sam widok koloru jej włosów, odwróciłam się w stronę stolika, który okupywał Zayn, jednak na moje szczęście nadal tam z nią siedział.
-Fajne usta.-mruknął i wiedziałam, że wypił dość sporo.
Eve wywróciła oczami podając mi tacę na, której były drinki, które miałam zanieść Zayn'owi i jego koleżance.
Byłam tak zdenerwowana, że z ledwością łapałam oddech, ręce zaczynały mi się pocić a nogi drżeć. Wyglądałam tak, jakbym musiała iść do kibelka zrobić siusiu.
Wzięłam kilka głębokich oddechów, poprawiając tacę.
-Uspokój się, wyglądasz dobrze.-mój strój nie był zły, naprawdę wyglądałam w nim dobrze ale nie czułam się tak. Mogłabym po prostu iść w uniformie.
-Dalej Ana, idź mu skopać tyłek!-dziewczyna klasnęła w dłonie a ja jedynie skinęłam głową i zaczęłam skierować się w ich stronę.
Nigdy wcześniej nie musiałam robić takich rzeczy i naprawdę czuję się źle, ale Zayn co on właściwie znowu tu z nią robi? Przecież patrząc na ich głupie śmiechy i to jak ona dotyka jego dłoni to wcale nie wygląda na zwykłą przyjaźń.
Odwagi dodała mi wizja zrozpaczonej Elizabeth, to co robi Mulat w tym momencie jest po prostu złe i niedopuszczalne, jeśli nie kocha Lizi to może z nią zerwać a nie pieprzyć jakieś laski na boku.
Chwyciłam jednego Moijto i podałam go Zayn'owi delikatnie zasłaniając buzie włosami, aby nie mógł mnie teraz rozpoznać. Skurwysyn myśli, że poszłam do domu.
Kolejny raz widziałam twarz Elizabeth, która wygląda przez okno i czeka na chłopaka, którego kocha, a on po prostu woli siedzieć w barze. Nie mogłam po prostu rozlać tego alkoholu na stół, więc podniosłam go nad głowę dziewczyny i wylałam jej go prosto na tlenione blond włosy. Słyszałam krzyk śmiechu Eve i gwizd Jacke, a ja sama otrzepałam szkło z alkoholu nad jej głową, po czym położyłam jej go przez twarzą.
-Co to kurwa ma być?!-krzyknęła wstając z miejsca. Uśmiechnęłam się mogąc spojrzeć na jej twarz. Lekko się zaśmiałam widząc jak mocny makijaż ma i jak bardzo jej twarz jest przerobiona.
Chciałam się odwrócić i iść ale jej dłoń zatrzymała mnie w pół kroku.
-Odpowiedz mi Ty grubasie!-serce mnie zakuło a w okół jakby wszystko ucichło, patrzyłam na jej mokre włosy i złą minę, ale ciągle odbijały mi się jej słowa i to jak na nie reaguje.
Nie chciałam robić zbyt dużej sceny, więc chwyciłam Moijto Zayn'a i chlasnęłam jej prosto w twarz, po czym pchnęłam na tyle mocno, że upadła.
-Dziwie się, że możesz nadal ruszać tą japą, kiedy cała jest w botoksie!-splunęłam.
-Ana?-nie zauważyłam osoby Zayn'a, jednak teraz kiedy kucał przy dziewczynie i zbierał jej ciało z ziemi, widziałam jak bardzo zdziwiony jest, ale jego zdziwienie było niczym z moim wkurwieniem.
Eve zauważając to, udała, że idzie z tacą dla gości, dlatego ja wykorzystałam moment i chwyciłam jedną Tequilla Sunrise, podeszłam do Mulata i wylałam całą zawartość na jego czarne włosy.
-Ostatni raz podarowałam Ci te głupie zaloty, ale teraz Elizabeth dowie się o wszystkim, o tym, że wcale nie załatwiasz spraw za miastem ale spotykasz się z tą ździrą tutaj.-splunęłam, patrząc na niego z pogardą, w głębi duszy błagając, aby to był tylko sen, przecież mój Zayn'nie nie może być tym, złym.-I Ty masz się za mojego brata?-zapytałam z wyrzutem.-A kiedy ona wyzywa mnie od grubych Ty po prostu na to pozwalasz.-pokręciłam głową z niedowierzaniem i wiedząc, że zaraz się rozbeczę, odeszłam.
Weszłam za bar, chwytając kluczyk, kierując się automatycznie do szatni, w której się przebrałam, układając ciuchy od Eve w kwadraciki, a na nich położyłam wisiorek.
Usiadłam na chwilę na jednym z krzesełek i po prostu zaniosłam się płaczem, który odbijał się echem od białych ścian. Nie płakałam przez Zayn'a tylko przez to, że nazwała mnie grubą, a ja przecież nie ważę 100 kilo, nie mam brzucha do kolan i nie mam grubych nóg. Jestem po prostu zaokrąglona ale czy to coś złego?
Moje łzy nie miały końca nawet wtedy, kiedy do pomieszczenia weszła rudowłosa.
-Jak się czujesz?-kucnęła przede mną, masując moje kolana.
-Nazwała mnie grubą.-burknęłam przez duszące łzy.
-A co miała Ci powiedzieć? Kochanie masz w sobie więcej uroku niż ona botoksu a wiesz, że ma go sporo.-zaśmiałam się wycierając łzy.-Gdzie idziesz?
-Do domu, miałam iść na imprezę do Danielle, ale nie mam ochoty.-poprawiłam kurtkę i przełożyłam torbę przez ramię.
-Dlaczego? Cholera Ana idź się zabaw, potrzebujesz tego.-może miała rację, dlaczego miałam odmówić sobie przyjemności, kiedy ona była na wyciągnięcie ręki?
-To nie głupi pomysł, tylko będę potrzebować jakiegoś stroju.-Eve zaśmiała się słodko, wyciągając dłoń w moją stronę, którą ochoczo złapałam.
-Nie ma sprawy skarbie.

________________________________________________________________________
                        _______________________________________

yey!
Wiele się stało a gwarantuje, że jeszcze więcej będzie się dziać :D Cóż hm, chciałabym Wam podziękować za 11 obserwatorów i 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, mimo, że z perspektywy innych blogów jest to mało ja jestem dumna i z siebie i z Was za to, że czytacie i jesteście :D
Cóż, chciałabym Was prosić o komentarze i opinię pod tym rozdziałem, chyba nie muszę pisać, że dodają one motywacji, bo to oczywiste ;)
Dziękuję Wam jeszcze raz i proszę o opinię w postaci komentarza, proszę wysilcie się i napiszcie kilka słów!:)
 Kocham Was misiaczki:)
A i oczywiście życzę Wam szczęśliwego nowego roku, aby z Waszych buzi nigdy nie schodził uśmiech, aby Wasze najskrytsze marzenia się spełniły i abyście byli szczęśliwi! ♥
+ pamiętajcie o podawaniu twitterów, czy asków w rubryczce "informowani" jeśli chcecie być na bieżąco z dopiskiem czy to ask czy twitter:)