poniedziałek, 8 września 2014
Rozdział 1
Moje palce miarowo uderzały o kolano, a oczy, które kryły się za osłoną z okularów wpatrzone były w krajobraz za przeźroczystą szybą samochodu. Ta sama monotonia każdego dnia. Codziennie jeżdżenie przez jedne i te same ulice, codzienne omijanie tych samych drzew, budynków. Dnia straciły już nazwy, a czas jakby stanął w miejscu i tak było od dwóch lat. Od dnia w, którym straciłam mamę i ojczyma w wypadku samochodowym. Moja siostra Elizabeth miała wtedy zaledwie 20 lat a mimo wszystko zabrała mnie do siebie. Patrzyłam jak wykończona wracała z pracy do domu, jednak, kiedy tylko widziała, że jestem gdzieś blisko, udawała, że jest okej. Kielich goryczy się przelał, kiedy Eli zemdlała wracając do domu. Nie mogłam pozwolić na to, aby takie sytuacje się powtarzały, dlatego na tygodniu zaraz po szkole pracuję w barze. Jest naprawdę bardzo ciężko, ponieważ nie pamiętam, kiedy ostatni raz usiadłyśmy obie na kanapie z kubkiem kawy, jednak wiem, że jestem to winna siostrze, w końcu ona rzuciła szkołę, dla mnie. Mimo, iż chłopak Elizabeth, Zayn Malik, nie raz prosił abyśmy dały sobie pomóc finansowo, ponieważ jak on to twierdzi
"stać go" Liz stanowczo odmawiała, imponując mi jeszcze bardziej.
Z moim biologicznym ojcem nie mam kontaktu, odkąd skończyłam 13 lat, mama nie płakała po nim, znajdując sobie po dwóch miesiącach Ben'a, który dbał o nas jak o własne córki. Naprawdę go polubiłam. Czasami, kiedy idę spać mam wrażenie, że oni są w swoim pokoju i, kiedy wstanę rano, spotkam ich w kuchni. Tak bardzo mi ich brakuje.
-Tak mi przykro Ano, że musisz pracować, kiedy powinnaś jedynie chodzić do szkoły i uczyć się.-Elizabeth zawsze przed tym jak pozwoliła wysiąść mi z samochodu, żegnała mnie jednym i tym samym tekstem.
-Przestań El.- przewróciłam oczami, po czym delikatnie ucałowałam polik siostry.-Ty też powinnaś się uczyć, masz 22 lata.-uśmiechnęłam się smutnie.-Jedziemy na tym samym wózku.-odparłam po czym zamknęłam drzwi od samochodu.
Złapałam serię głębokich oddechów, po czym przejrzałam się w zablokowanym telefonie. Przygryzłam wargę, przekraczając próg baru. Na wejściu zdążyłam wymienić serię przytuleń z Paniami z personelu. Lubiłam je.
-Moja dziecina już jest.-usłyszałam ciepły chichot swojej przełożonej Kate. Kobieta była zawsze miła i wyrozumiała, bo sama straciła trzy lata temu straciła rodziców, poza tym zawsze, kiedy przychodziłam do szpitala zła Kate nalewała mi gorącej herbatki i chowałyśmy się przed wszystkimi w schowku rozmawiając. Uwielbiałam 56-letnią kobietę. Tak bardzo przypominała mi moją mamę. Miały te same błękitne oczy i ten uśmiech, taki troskliwy i szczery.
-Dzień dobry Kate.-posłałam w jej stronę ciepły uśmiech.
-Nie ma dzisiaj Partick'a w pracy, ponieważ źle się czuję, dlatego przejmiesz jego zamówienia.-przeszła od razu do rzeczy.-W dzienniczku pod kasą masz kartkę, na której znajduje się adres, pod który masz dostarczyć kawę.-odparła po czym uśmiechnęła się ciepło i odeszła.
Skinęłam sama do siebie głową, po czym skierowałam się po daną karteczkę. Zdziwiona ujrzałam adres Zayn'a.
Zapakowałam 5 zamówionych kaw w odpowiedni pojemnik i wyszłam. Dom Malik'a znajdował się zaledwie dwie minuty od baru, więc postanowiłam się udać pieszo.
Stanęłam pod drzwiami, jednocześnie starając się ignorować śmiechy, które dobiegały zza nich. Zapukałam kilka razy, po czym przeczesałam włosy palcami.
Drzwi się otworzyły a moim oczom ukazał się blondyn, który głupio szczerzył się sam do siebie.
-Malik zamawiałeś jaką laskę?-zaśmiał się głupio.-Woo i to jeszcze z kawą!-krzyknął odchodząc do drzwi, jednak zostawił je otwarte, jakby chciał mnie zaprosić do środka. Tak też zrobiłam.
-Ana?-usłyszałam znajomy głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam zdziwioną minę Malik'a. zmarszczyłam brwi, po czym rozejrzałam się po pokoju. Poza Zayn'em było w nim czterech chłopców. Cholera, gdyby nie drobne różnice, pomyślałabym, że to bliźniacy.
-Cześć.-uśmiechnęłam się, przybliżając się do chłopaka. Nie powiem, że widok tych chłopców, nie wprawił mnie w zakłopotanie.-Przyniosłam zamówioną kawę.-przygryzłam wargę, poprawiając okulary.
-Em tak, już płace.-wyglądał na zagubionego. Wyciągnął w moim kierunku odpowiednią ilość pieniędzy, po czym odebrał ciepłą kawę.-O, której kończysz?-zapytał.
-O dziewiętnastej a czemu pytasz?
-Elizabeth, nie będzie w stanie po Ciebie przyjechać.-Mulat podrapał się w tył głowy.-Chce ją zabrać na kolacje, czy inne gówna.-przewrócił oczami, rozkładając ręce na boki.
-Nie ma sprawy, przejdę się.-klasnęłam w dłonie. Lubiłam spacerować. Zresztą, kiedy idę wszelkie myśli uderzają do głowy a ja mam chwilę dla siebie.
-Nie ma takiej opcji!-warknął, a jego piwne oczy momentalnie zmieniły się w czarne.-Przyjedzie po Ciebie, któryś z chłopców.-dodał. Kiedy zauważył, że mnie przestraszył jego wzrok drastycznie złagodniał.
-Nie wejdę z żadnym z nich do samochodu, jestem dużą dziewczynką a Ty przestań zachowywać się jak mój brat!-westchnęłam chowając pieniądze do portfela, po czym wyszłam z mieszkania.
Taki właśnie był Zayn, troskliwy i zdecydowanie nadopiekuńczy, jednak kochałam go jak brata i byłam szczęśliwa, że Liz spotykała się z nim. Potrzebowała kogoś, kto będzie dbał o nią, kiedy mnie nie będzie obok.
Wyszłam z podwórka Zayn'a, kierując się prosto do pracy.W przeciągu, kilku chwil jakie miałam do pracy, jedyna myśl jaka sunęła mi się do głowy to kim byli Ci chłopcy? . Znam kolegów Zayn'a w końcu nie raz z nimi przychodził do mnie i Eliz, jednak tych nigdy wcześniej nie widziałam, i szczerze dodam, że nie chciałabym mieć z nimi styczności.
O równej dziewiętnastej wyszłam zamknęłam główne drzwi i z radością odsapnęłam głośno. Byłam tak wykończona, że jedyne o czym marzyłam to sen. Ziewnęłam po czym przetarłam zmęczone oczy.
-Ana jesteś wykończona. Idź już do domu.-jedna z kelnerek o imieniu Eve zaśmiała się spokojnie. Eve miała zaledwie dwadzieścia pięć at, długie rude włosy i piękne zielone oczy i na dodatek chuda, to była cecha, której jej najbardziej zazdrościłam. Była śliczna.
-Przecież miałam Ci pomóc w sprzątaniu.-odpowiedziałam, chociaż w głębi duszy miałam nadzieję, że zacznie mnie przekonywać abym poszła do domu.
-Ana ubieraj się i do domu!-odparła. Uśmiechnęłam się do niej czule, po czym poszłam się przebrać. Odłożyłam uniform jaki miałam nosić w pracy na niewielki wieszak, zakładając grubą bluzę. Koniec sierpnia jest najgorszą porą. Niby jest ciepło, ale kiedy wyjdziesz na dwór nie możesz wytrzymać z zimna.
Pewnie zaczęłam kroczyć w stronę domu, jednak od razu po zakręcie jaki musiałam przekroczyć, zobaczyłam kątem oka, ubraną na czarno postać, która szła za mną.
Czułam się jak w tych tandetnych horrorach i chociaż wmawiałam sobie, że ta postać idzie tak samo z pracy do domu, coś w środku krzyczało abym uciekała jak najdalej od tego człowieka. Już miałam zacząć biec i drzeć się jak głupia, kiedy tajemnicza postać, podeszła do mnie, zdjęła kaptur...
-Zayn Ty idioto!-krzyknęłam, kiedy uśmiechnięty Mulat podbiegł do mnie.-Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś!-krzyknęłam uderzając go w ramię. Przygryzłam wargę zdając sobie sprawę, że pierwszy raz od naprawdę długiego okresu czasu na kogoś krzyknęłam.
-Wybacz.-Zayn uśmiechnął się w sposób łagodny i delikatny, co naprawdę mnie urzekło.
-Dlaczego mnie śledzisz?-spytałam wracając znowu do cichego tonu.-Znam drogę do domu.-spojrzałam na swoje trampki. Buty były naprawdę znoszone i na dodatek brudne, ale nie mogłam sobie pozwolić na jakiekolwiek samolubne wydatki.
-Skoro nie chciałaś wracać do domu z żadnym z moich kolegów, to pofatygowałem się osobiście, aby odprowadzić Cię do domu.-zaśmiał się jak młody chłopiec, po czym ukłonił się tak jak to było kiedyś. Naprawdę nie mogłam się nie uśmiechnąć. Zayn wyglądał tak pięknie i młodo. No cóż mieć 21 lat to nie starczy wiek. Mimo wszystko zazdrościłam Elizabeth takiego chłopaka.
-Zepsułam Waszą randkę?-zapytałam spuszczając wzrok. Dopiero teraz doszło do mnie, że zepsułam coś na co Elizabeth czekała dużo czasu.
-Nie, nie, nie!-zaprzeczył stanowczo obejmując mnie ramieniem.-Po prostu zmieniłem godziny, więc spokojnie.-ucałował moje skronie jak typowy straszy brat.
-To dobrze.-odparłam, chociaż mimo wszystko nadal czułam, że to moja wina.
-Anabel'o czym mam przełożyć Cię przez kolano i wybić Ci siłą poczucie winy!-stanął przede mną, w ten sposób zatrzymując.
-Jak byś mnie nie znał.-przewróciłam oczami.
Chłopak chwycił mocno moje ramiona i lekko potrząsnął. Zakręciło mi się w głowie, więc w razie gdyby chwyciłam jego dłoni.
-Jesteś jak moja młodsza siostra i boli mnie to, że nadal rozdrapujesz stare rany.-spojrzałam na niego mrużąc z lekka oczy.
-Ściskasz mi ramię Zayn.-odparłam. Chłopak wypuścił mnie z metalowego uścisku, więc zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsce.
-Przepraszam.-zaskomlał. Uśmiechnęłam się ciepło, podchodząc do niego jak najbliżej po czym jedynie się przytuliłam.-Dziękuję Ci za wszystko Zayn'nie. Za wszystko.-zaciągnęła się jego perfumami, po czym odkleiłam się od chłopaka i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Chłopak momentalnie dotrzymał mi kroku, jednak tym razem, żadne z nas się nie odezwało, do chwili, kiedy od stronki krawężnika obok, której szłam ja nie zatrzymał się czarny samochód. Zayn momentalnie schował mnie za siebie, co naprawdę mnie zdziwiło. Chciałam wyjść zza niego, jednak chłopak stanowczym i mocnym ruchem z powrotem umieścił mnie za sobą.
-Z-Zayn?-wyjąkałam, przerażona. Nie wiedziałam co się działo i ta chora dawka tajemnicy wywołała strach.
-Cicho.-syknął. Nie chciałam się kłócić więc jedynie przystałam na jego "prośbę".
Okna samochodu rozsunęły się a za nich ujrzałam dość długie brąz pokręcone włosy, a obok nich blond.
-Styles skurwysynie!-Zayn krzyknął, na co zadrżałam.
-Wybacz stary.-brunet zaśmiał się głęboko. Najwidoczniej ta cała sytuacja go bawiła.
"Głupi kutas!" krzyknęłam podświadomie. Chłopak nazwany Styles'em nawet nie zdawał sobie sprawy jak mnie wystraszył.
-Na chuj tu jesteś?-przekleństwa jakie wydostawały się z ust Zayn'a zdziwiły mnie. Chłopak nigdy tyle nie przeklinał. No chyba, że go Eliz wkurzyła.
-Tu nie chodzi o mnie a raczej o Twojego przyjaciela Justin'a.-zaśmiał się zimnie.
Zayn zaczął ciągnąc się za włosy, jednak po chwili swój wzrok skierował w moją stronę.
-Posłuchaj mnie siostrzyczko.-odparł i puścił do mnie oko.-Muszę jechać z Horan'em, to ten blondyn.-wzrok skierowałam w kierunku samochodu i dopiero teraz do mnie doszło, że to są Ci koledzy z domu Zayn'a. O kurwa.
"Spierdalaj stąd Ana! Uciekaj, słyszysz?!"
Moja podświadomość właśnie teraz pakowała walizki i chciała uciekać, jednak jakby czekała na mnie.
-Zayn, ja dam sobie radę.-szepnęłam wprost do chłopaka. Nie chciałam aby, któryś z nich mnie słyszał.
-Ana proszę Cię raz!-syknął, jednak tylko do mnie.-Nie komplikuj rzeczy, które i tak już wymykają mi się spod kontroli. Po prostu Harry odprowadzi Cię do domu i tyle.-odsapnął głośno.
-Boję się.-powiedziałam zgodnie z prawdą przygryzając wargę. Chłopak jakby odpuścił gniew i spojrzał na mnie z tym uroczym uśmiechem. Jego palec zahaczył o mój pod brudek podnosząc go do góry.
-Hej!-puścił oko.-Jeśli tylko Cię tknie jedynym palcem, straci całą rękę...no i jaja.-zaśmiał się głęboko na co mu zawtórowałam.
-Dobrze, ale wracaj szybko.
-Wrócę jak najszybciej. I proszę przekaż Elizabeth, że wynagrodzę jej to, dobrze?
-Jasne.-uśmiechnęłam się, jednak cały czas nerwowo zeskrobywałam lakier z paznokci.
-Harry, odprowadź Ane do domu.-chłopak skinął, jednak, kiedy wysiadł duża ręka Zayn'a go zatrzymała-Bez żadnych wybryków Styles!-warknął do niego. Ten się jedynie zaśmiał, jakby miał gdzieś słowa Zayn'a.
-Tak jest szef. Uciekaj już bo Justin czeka.-zaśmiał się głęboko.-No raz raz.-powtórzył, kiedy Mulat patrzył na mnie, po chwili jednak skinął głową, wsiadł do samochodu wraz z blondynem i odjechał.
Chłodny zielony wzrok bruneta padł momentalnie na moją osobę.
-Cześć, jestem Harry, a Ty jak mniemam to Anabel.-uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
Ja pierdole...
~~*~~
Okej jak widzicie pierwszy rozdział już za nami i z góry przepraszam, że musieliście na niego tyle czekać.
Dziękuję Wam za komentarze i obserwacje, i standardowo zapraszam do komentowania 1 rozdziału:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O kurde, jaram się tym fanficiem!
OdpowiedzUsuńGenialnie się zapowiada, na pewno będę czytać.
Zajebisty rozdział, czekam na next!
Wow, zajebiście piszesz ;) Historia świetna xd Weny <3
OdpowiedzUsuńSwietna z niecierpliwoscia czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNo.. Zaczynam powoli uwielbiać to ff xd
OdpowiedzUsuńKocham to ! <3
OdpowiedzUsuń~HomlesChapel1994