sobota, 20 września 2014

Rozdział 2

                           Zmrużyłam oczy i chcąc jakoś uciec od chłopaka, po prostu ruszyłam w kierunku domu. Mój marsz przypominał raczej bieg, a ja zaledwie po kilku przecznicach poczułam, że nie dam rady, jednak najśmieszniejsze w tym było, że chłopak cały czas był obok mnie, jak jakiś popieprzony cień.
-Śmieszna jesteś, kiedy chcesz uciec.-zaśmiał się głęboko. Gdybym miała choć troszkę więcej siły, pewnie nakrzyczałabym na niego, albo pokazała środkowy palce, jednak teraz byłam na wykończeniu, więc puściłam uwagę chłopaka mimo uszu.
-Będziesz tak milczeć całą drogę?-powiedział dość głośno. Wezbrałam powietrza zatrzymując się, i zauważając, że chłopak robi to samo. Przejechałam, jego sylwetkę od góry do dołu. Chłopak cały był ubrany na czarno, a jego włosy były przewiązane ala'bandamką wykonaną z rękawa koszulki. Jak siedział w samochodzie, nie zauważyłam tego. Zaśmiałam się pod nosem, po czym przeniosłam wzrok na buzię chłopaka. Jakkolwiek wytężyłabym wzrok, nie zobaczyłabym nic, jest zdecydowanie zbyt ciemno.
Odwróciłam na chwilę wzrok od Harrego, kiedy zdałam sobie sprawę, że musiałam wyglądać jak jakaś opętana osoba, jednak po chwili znów na niego spojrzałam.
-Nie, nie będę milczeć.-szepnęłam. Chłopak chciał ruszyć, jednak ja nadal stałam.-A to tylko dlatego, że mieszkam tutaj.-kciukiem wskazałam dom za sobą, następnie machnęłam ręką na odchodne.
Otworzyłam drzwi, następnie je zamykając tylko wtedy, kiedy znalazłam się w środku.
-Lizi jestem!-krzyknęłam kierując mój krzyk do siostry. Uśmiechnęłam się kiedy tylko zobaczyłam jak idzie w moim kierunku z kubkiem. Jednak, kiedy spojrzałam w oczy dziewczyny widziałam, że były całe zaczerwienione a zielona koszulka mokra od łez.-Lizi co jest?-odrzuciłam buty w kąt, po czym podbiegłam do siostry.
-Zayn napisał.-wypowiadając jego imię, kolejna fala łez zaczęła opadać po jej policzkach-Napisał, że przeprasza, ale nie da rady dzisiaj mnie zabrać na tą jebaną kolację, przez którą wzięłam wolne.-jej szloch był tak głośny, że miałam ochotę powiedzieć, aby płakała troszkę ciszej, jednak wiedząc, że nie wypada po prostu przytuliłam dziewczynę. Również nie miałam zamiaru dodawać wzmianki o tym, że widziałam Mulata.
-To już kolejny raz Ana, kiedy on mnie wystawia. Mam tego tak kurewsko dosyć! -krzyczała.
-Uspokój się, Zayn przyjedzie i Ci to wyjaśni, a teraz idź już spać.-cmoknęłam ją delikatnie w czoło.
-Nie chce go widzieć! Niech mi się nawet na oczy nie pokazuje! Ale ze spaniem masz racje, jestem wykończona.-uśmiechnęła się ciepło po czym odwróciła się i po cichutku zaczęła wdrapywać się na górę.
Odetchnęłam głęboko, czując, że zaraz jakiś bakcyl wywierci mi dziurę z powodu wyrzutów sumienia.
Przetarłam zmęczona oczy, po czym stwierdziłam, że ja sama muszę się położyć. Jutro do szkoły, a po niej od razu do pracy.
Westchnęłam po czym od razu skierowałam się w stronę łazienki, w której umyłam się jak najszybciej, po czym przebrałam się w piżamę i usnęłam.
                           Uciążliwe skrzeczenie budzika wybudziło mnie ze snu. Wiedząc, że dzisiaj jest okropny poniedziałek, wstałam jak najszybciej, kierując się od razu do łazienki w, której odprawiłam poranną toaletkę. Owinięta jedynie w różowy ręcznik z uśmiechniętą pandą skierowałam się w stronę swojej szafy z, której wybrałam miedziany sweterek i zwykłe czarne spodnie. Przejrzałam się w dość dużym lusterku, które było umieszczone w szafie, i zaczęłam związywać włosy w kucyka. Jeszcze raz przeleciałam swoją sylwetkę od góry do dołu i momentalnie się skrzywiłam. Nigdy nie lubiłam swojego ciała, jednak przez fakt, że jestem ciągle w ruchu nawet nie mogę popaść w depresję z tego powodu. Śmieszne.
Przewróciłam oczami do lusterka i chwyciwszy ręcznikową pandę, skierowałam się znów do łazienki, aby wrzucić ręcznik do kosza a sama skierowałam się do kuchni w, której przywitała mnie głucha cisza.
Jak zwykle, nawet nie czuję już rozczarowania. Powiem szczerze, że byłabym zdziwiona gdybym w domu zastała kogokolwiek. Przeczuwam, że pierwszy lepszy włamywacz, czując moją desperację, zostawiłby nasz dom w spokoju.
Już miałam chwycić jabłko, kiedy usłyszałam dość mocne pukanie do drzwi.
"Widzisz Ana, ktoś wysłuchał Twoich modłów" zakpiło moje drugie ja. Skierowałam się w stronę drzwi, następnie spojrzałam przed oczko, które się w nich znajdowało i o mało moje serce nie wyskoczyło z klatki piersiowej! To on! Ten sam chłopak, którego wczoraj Zayn poprosił aby odprowadził mnie do domu.
Zaklęłam pod nosem bojąc się ruszyć z miejsca. W końcu jestem ciapą, i wiem, doskonale to wiem, że ruszając się zapewne upadnę i chłopak zorientuje się, że jestem w domu.
-Anabel wiem, że jesteś w domu.-odparł po jakiś pięciu minutach-A teraz otwórz te pieprzone drzwi, bo jest zimno.-warknął, uderzając w drewniane drzwi.
Stałam jeszcze cicho przez jakieś pięć minut, i stałabym pewnie dłużej, tym samym sposobem spóźniając się do szkoły, jednak, kiedy zamek zaczął się przekręcać. Zacisnęłam dłonie w pięści i pobiegłam automatycznie do kuchni. Kiedy tu wejdzie, przynajmniej będę udawać, że nie słyszałam. Usiadłam przy stolę tupiąc raz jedną a raz drugą nogą.
Usłyszałam tupot butów a moje ciało spięło się jak struna. Przymknęłam oczy, jakbym oczekiwała na strzał w tył głowy. To było straszne.
-Ana, cholera jasna! Głucha jesteś czy jak?-podniosłam głos na chłopaka i dopiero teraz mogłam dokładnie przyjrzeć się jego osobie. Brunet był wysoki, a mówię to ja, czyli osoba mierząca 174cm. Nie byłam w stanie dojrzeć jaki ma kolor oczu.
-Co robisz w moim domu?-wstałam z krzesła, jednak nadal stałam spory kawałek od chłopaka.
-No cóż, miałem odwieźć Cię do szkoły, a później do pracy a po pracy...
-Nie wsiądę z Tobą do samochodu i wynoś się z mojego domu bo wezwę policję!-przerwałam chłopakowi, chorą paplaninę krzykiem.
W ramach odpowiedzi dostałam jedynie przepełniony kpiną śmiech, który mnie zdenerwował. Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś lekceważył to co mówię, poza ty, jeśli chłopak myśli, że rzucam słowa na wiatr musi być naprawdę nienormalny.
Z kieszeni spodni wyjęłam swój dość stary telefon, po czym wykręciłam numer alarmowy.
-Co Ty robisz?-brunet momentalnie przestał się śmiać, kierując się w moją stronę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, ignorując jego osobę i pytanie.
-Policja? Chciałabym zgłosić...-nie zdążyłam skończyć zdania, ponieważ duża dłoń bruneta wyrwała mi telefon z ręki.
-Hej! Co robisz?!-pisnęłam, chcąc wyrwać telefon chłopakowi.-Tak nie wolno!-gdyby spojrzenie mogło zabić, chłopak dawno leżałby martwy, jednak nadal stoi z wyciągniętą ręką w, której trzyma mój telefon nad głową.
Jednak ten jedynie się zaśmiał.
-Odważna jesteś.-odparł.
-A Ty głupi. To wszystko jest chore, nie zapraszałam Cię tutaj a ty wtargnąłeś jak do siebie. To jest mój dom a Ty masz z niego natychmiast wyjść!-krzyknęłam, kierując się w stronę szafki z butami. Założyłam zwykłe czarne trampki a na to dżinsową kurtkę, następnie przełożyłam torbę z książkami i zeszytami przez ramię
Chłopak posłusznie wyszedł z domu, więc mogłam spokojnie go zamknąć, chowając klucze do bocznej kieszeni w torbie.
Zaczesałam włosy do tyłu, kierując się w stronę szkoły szybkim marszem. Zdążyłam wyjść za furtkę, kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry ma mój telefon. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do niego. Stał oparty o czarny samochód, jakby wiedział, że wrócę.
-Telefon.-warknęłam oschle wyciągając rękę w kierunku chłopaka.
-Telefon co?-kpił, cały czas kpił co wkurwiało mnie jeszcze bardziej.
-Połóż.Ten.Jebany.Telefon.Na.Mojej.Ręce!-wysyczałam.Pierwszy raz od tak dawna ktoś mnie tak zdenerwował. Tato zawsze mnie uczył, że nie należy się denerwować na ludzi, jedynie ich zrozumieć, tak starałam się robić aż do dzisiaj.
-Wo, Zayn opowiadał mi, że jesteś opanowana a tu nagle takie bum!-zaśmiał się głęboko. Nie miałam siły na jego podchody i głupie zachowanie względem mojej osoby, więc jedynie odwróciłam się na pięcie, kierując w stronę chłopaka środkowy palec.
Czułam się naprawdę dziwnie idąc ulicą, jednocześnie zdając sobie sprawę, że niedługo zaczynają mi się lekcje a ja mam jeszcze 20 minut marszu, jednak najbardziej dziwi mnie fakt, że odważyłam się być niemiłą dla kogoś. Jednak niepojęta byłaby moja cierpliwość, ten chłopak jest obłąkany.
Zmrużyłam oczy wracając myślami do jego słów. Wyraźnie powiedział ZAYN! Zayn z nim rozmawiał? O mnie? Po co?
Odgoniłam wszystkie pytania, które zapewne są bez odpowiedzi, kiedy czarne auto Styles'a zatrzymało się koło mnie.
-Wsiadaj do auta.-nawet nie spojrzałam w jego kierunku. Tak bardzo irytowała mnie jego osoba, a przecież go nie znam!
-Odwal się.-warknęłam po dłuższej chwili. Chłopak cały czas jechał przy mnie.
-Spóźnisz się do szkoły.-mimo iż chciał zachować powagę w jego głosie wyczułam nutę kpiny.
Wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek to najdziwniejsze godziny w moim życiu. Z jakiej racji on przyszedł po mnie? To jest nienormalne.
-To nie Twój problem. Jedź już.-wysyczałam, przyśpieszając kroku. Ten człowiek mógł przecież być jakimś psychopatą, który zaciągnie mnie do samochodu, wywiezie gdzieś do lasu, zgwałci i zabije.
Nie wiedząc czemu, automatycznie spojrzałam na niego i skrzywiłam się lekko.
-Psychol.-przewróciłam oczami, skręcając w boczną uliczkę. Cieszyłam się, ponieważ ścieżka była za wąska dla samochodów.
-Ana stój!-chłopak wrzasnął wybiegając z samochodu, sekundę później stał tuż obok mnie.
-Odwal się ode mnie, albo zacznę krzyczeć-zagroziłam, jednak nie siliłam się na surowy ton. Chłopak miał już coś powiedzieć, jednak naprzeciwko wyjścia ze skrótu stanął bardzo dobrze mi znany szatyn oparty o swój samochód. Naprawdę się na nich nie znam, jednak wspomniał mi kilka razy o jego Ferrari, więc przypuszczam, że właśnie nim teraz tu jest.
-Jedziesz Ana?-Justina znam od małego. Zawsze uważałam go za kogoś bliskiego mojemu sercu. Traktowałam go jak brata, ponieważ nie raz właśnie tak się zachowywał. Bronił mnie i mówił, że spuści łomot każdemu kto mnie skrzywdził. Jest dobrym człowiekiem, chociaż wiele osób twierdzi inaczej, między innymi moja siostra.
-Nigdzie nie idziesz.-syknął Styles ciągnąc mnie za przed ramię. Spojrzałam przestraszona w jego stronę i zaczęłam się wyrywać.
-Puść mnie Harry, albo zacznę się drzeć!-zagroziłam, tym razem stanowczo i głośno. Spojrzałam ukradkiem w kierunku Justina. Chłopak widząc całe zajście zaczął kroczyć szybko w naszą stronę.
-Ana idziemy stąd.-Harry zaczął mnie ciągnąć w kierunku swojego samochodu. I pewnie gdyby nie obecność Justina tam właśnie bym się teraz znalazła.
-Zostaw ją Styles.-Justin chwycił moją dłoń, na co Harry puścił przedramię. Wtuliłam się w bok szatyna, ocierając łzy, które powstały ze strachu.-Idź słonko do auta.-skinęłam głową i prawie, że biegłam w kierunku auta Bieber'a.

                                                             ~*~Harry~*~

-Dobrze wiesz, że z Malik'iem nie ma żartów.-zacisnąłem dłonie w pięści. Nie chciałem budzić żadnych scen przy dziewczynie, która pilnie nam się przyglądała.
-Sam się założył.-zaśmiał się głęboko, odwracając się w kierunku samochodu, machając leniwie dziewczynie, jakby chciał pokazać, że wszystko jest pod kontrolą.-Przegrał.-odwrócił się w moją stronę a jego oczy były czarne jak węgiel. Zaśmiałem się, głośno. Jeśli chłopak myśli, że zrobi na mnie wrażenie to jest w błędzie.
-Wykorzystałeś gównianą sztuczkę.-syknąłem przybliżając się do jego ciała.
-Zayn miał wybór. Mógł powiedzieć nie, a mimo tego brnął w zabawę. Przegrał a nagroda jest moja.
-Przecież się z nią przyjaźnisz.-pokręciłem kilka razy głową ze zdumieniem-Ona Ci ufa, a Ty ją chcesz jedynie wykorzystać. Mi na niej nie zależy ale przecież...
-Skoro Ci na niej nie zależy to po co tu jesteś?-zapytał.
-Bo Zayn to mój przyjaciel, a Ana jest dla niego ważna.-jeszcze mocniej zwinąłem dłonie w pięści, powstrzymując się od tego, aby nie zrobić z jego twarzy jesieni średniowiecza.
-No właśnie. To Zayn'owi zależy nie Tobie. Nie mieszaj się Styles bo możesz oberwać. I po co Ci to?-warknął, lekko mnie popychając i odszedł.
Dokładnie widziałem, jak dziewczyna się do niego przytula i jest to szczere, a ten skurwysyn tylko gra.
"Styles to nie Twoja sprawa."

~~*~~
Rozdział pierwszy już za nami, a ja jestem dumna. 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba:)
Liczę na komentarze i Wasze opinię!:)
Miłego weekendu
 

5 komentarzy:

  1. Twój blog zaczęłam czytać dopiero dzisiaj ... Ciekawi mnie ten zakład i dlaczego to Ana jest nagrodą. Czekam na następny rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super z niecierpliwoscia czekamna nastepny wspanialy rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczepisty rozdział!!! Jak najszybciej dodaj następny! ;) Powodzenia! :D
    Kola ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział *.*
    Hazz jaki stanowczy :D
    Ale na serio zachowuje się na jakiś psychol, na miejscu Amy zrobiłabym to samo.
    No bo jaka może być reakcja zdrowego człowieka, jeśli jakiś facet którego znasz kilka godzin chce cię gdzie podwieźć?
    Czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ! To jest świetne ! <3
    ~HomlesChapel1994

    OdpowiedzUsuń