Mija trzeci dzień od imprezy, a ja leżę teraz w łóżku zasmarkana i trzęsąca się jak pies Chihuahua. Moje dłonie, nos i stopy są zimne, jakbym trzymała je w wiaderku pełnym kostek lodu. Gardło mnie boli i ledwo mogę popijać herbatę z cytryną i miodem jaką robi mi Lizi. Jestem jej wdzięczna za to, że nie krzyczała na mnie, kiedy dowiedziała się o tym, że Harry pozwolił mi wracać na boso i nie przypilnował abym miała na nogach buty, bo jak to ona powiedziała "Zayn Ci kurwa kazał" co potwierdziło moje przypuszczenia o tym, że to Mulat każe tym chłopcom pilnowania mnie.
Nie mam na ten moment siły na dochodzenie względem zachowania Zayn'a, ale jeśli poczuję się lepiej od razu je rozpocznę.
-Myślę, że powinnam iść z Tobą do lekarza.-słyszę głos Elizabeth, który w tym momencie brzmi naprawdę głośno.
-Nie, jest w porządku, po prostu muszę poleżeć.-komentuje i silę się na uśmiech. Proszę ją, aby okryła mnie jeszcze kocem rodziców i poszła spać. Lizi jako przykładna siostra spełniła moją prośbę i ucałowała czoło.-Serio, idź spać.-mówię jej a ona jedynie skina lekceważąco głową. Wywracam oczami, jednak nie wdaję się w dalszą dyskusję tylko idę spać, chociaż jest godzina 13.
Budzę się w momencie, w którym czuję nacisk na pęcherz. Wychodzę spod sterty kołder i koców. Drżę, kiedy zimne powietrze omiata moje gorące ciało. Nakładam szlafrok i ciapki, po czym wychodzę z pokoju kierując się do toalety.
Czując ulgę opuszczam pomieszczenie, jednak kuszę się na zejście na dół, słysząc czyjeś rozmowy. Schody skrzypią i jestem im za to wdzięczna, bo w końcu nie chce trafić na sytuację, w której Elizabeth uprawia seks z Zayn'em, chociaż to nie byłby mój pierwsze raz, kiedy bym ich widziała pieprzących się.
Zerkam zmęczonym spojrzeniem w kierunku salonu i napotykam kilka par oczu, które zaciekle wpatrują się w moje zmarznięte ciało. Odwracam wzrok i idę do kuchni.
Biorę jeden z kubków i wsadzam do niego torebkę z herbatą zalewając wrzątkiem. Dodaje jedną łyżeczkę miodu i oplatam zimnymi rękami kubek. Wychodzę z kuchni i ponownie muszę stanąć twarzą w twarz z obcymi w moim domu. Nie mam siły pytać ich co tutaj robią, więc tylko podnoszę pytająco brew i wchodzę z powrotem do pokoju. Wypijam ciepły napój po jakiejś godzinie, ponieważ moje gardło nie chce współpracować. Okrywam się po sam czubek głowy kocami i kołdrami, starając się zasnąć, jednak przeszkadza mi w tym pukanie do drzwi.
Ignoruje napastnika podświadomie błagając aby przestał walić w drzwi, ponieważ moja głowa zaraz eksploduje, jednak on nic sobie z tego nie robi i puka coraz mocniej. Jestem chora i zła, bo nie mogę odpocząć, chociaż bardzo tego potrzebuję. Krzyczę chrapliwe "proszę" a w sekundzie do pokoju przychodzi Zayn. Od sceny w barze jaką mu urządziłam (dodajmy, że przez jego ignorancje i głupotę), nie odzywam się do niego. Nie potrafię spojrzeć mu w twarz po tym jak zignorował to jak tamta blondyna obraziła mnie kpiąc z mojej wagi. Oczywiście, że nie spełniłam swojej groźby i nie powiedziałam o niczym siostrze, jednak coś w środku mówiło, że powinnam to zrobić.
-Wydaje mi się, że musimy porozmawiać.-obserwowałam jego pewny ruch, kiedy podchodził do mojego łóżka. Tygodniowy zarost zakrywał jego twarz, jednak podobał mi się w tym wydaniu. Bez zarostu wyglądał jak dziewiętnastolatek.
-Jestem chora jakbyś nie zauważył a jedyne czego chce to sen.-burczę i kładę się na brzuchu, aby nie móc na niego patrzeć.
-W takim razie im szybciej skończymy rozmawiać, tym Ty prędzej pójdziesz spać.-wywracam oczami, jednak nie fatyguję się ze spojrzeniem na niego.-Zachowujesz się niekulturalnie.-komentuje moje zachowanie na co tylko prycham w poduszkę. Jak on śmie mówić o braku kultury?-Myślisz, że to było w porządku, kiedy wylałaś na nią alkohol a później przewróciłaś?-podnosi głos a ja czuję jak moje skronie zaczynają pulsować.
-Tak, to było całkiem okej.-nadal jestem w tej samej pozycji, nie mam zamiaru patrzeć na jego zdradziecką twarz.
-Zamiast ze mną porozmawiać sama wystawiłaś opinię na ten temat, to nie jest okej Ana.-burczy i siada na krzesełku obok mojego łóżka. Odwracam się na plecy, abym mogła spojrzeć na sufit. Wszędzie byle nie na jego twarz.
-Tak, właśnie tak.-odpowiedź wychodzi szybko z moich ust. Czuję się źle, kiedy nie mogę przełknąć śliny, jednak silę się na to i połykam ją czując przy tym straszliwe ukłucie. Marszczę brwi i zasłaniam twarz rękoma.
-Dziecinada Ana, miałem Cię za kogoś odpowiedzialnego i na poziomie a Ty zachowujesz się jak bachor.-zdejmuję dłonie z buzi i zmieniam pozycję na siedzącą. Nie ważne jak bardzo czuję się jak gówno, on nie ma prawa mnie obrażać, kiedy na boku mizia się z jakąś sztuczną laską.
-Wyjdź z mojego pokoju, później zejdź na dół i powiedz Elizabeth jakie to ważne sprawy załatwiasz za miastem a później przyjdź tu jeszcze raz i powiedz jaka to ja jestem dziecinna i nie mam kultury! Być może zachowuje się jak dziecko, ale ja przynajmniej nie zdradzam.-staram się krzyczeć, jednak mój głos brzmi raczej jak zdarta płyta. Widzę zdziwienie na twarzy Zayn'a, ale ja również taka jestem. Liczyłam na to, że powie coś na swoje usprawiedliwienie, jednak on siedzi i patrzy na mnie pustym spojrzeniem obwiniając mnie o całe zło tego świata. Kręcę głową i masuje skronie.-Zejdź mi z oczu Zayn.-burczę i dopiero, kiedy słyszę zamykane drzwi czuję się lepiej.
Budzę się, kiedy za oknami panują już egipskie ciemności. Nie mam ochoty zostać w łóżku, ponieważ czuję się odrobinkę lepiej, dzięki milionom herbat z miodem i cytryną, które wypiłam. Gramolę się z łóżka ponownie nakładając na siebie szlafrok i ciapki, przy okazji chwytam trzy kubki po herbacie. Rozmowy od moich zeszłych odwiedzin nie ucichły i to mnie denerwuje, jednak chce obejrzeć powtórki "przyjaciół". Schodzę ze schodów i kieruję się do kuchni. Odkładam do zlewu naczynia, jednak nie myję ich. Chwytam nowy kubek i nakładam do niego herbatę, zalewam wrzątkiem i dodaję cytrynę z miodem. Mieszam całość łyżeczką i w momencie, w którym chciałam iść do salonu orientuje się, że całe towarzystwo jest w kuchni. Jestem zażenowana, kiedy widzę nieznaczny uśmiech na twarzy Elizabeth. Widzę tutaj sześć osób, jednak kojarzę tylko Harrego, tego blondyna i cholernego chłopaka z samochodu, którym wracała Dan. Reszta to tajemniczy brunet, a poza tym Zayn i Elizabeth, których znam. Przygryzam wargę, chce się oddalić, jednak zatrzymuje mnie głos Lizi. Ubrana jest w ołówkową spódnicę, białą bluzkę i marynarkę co oznacza, że wróciła z pracy. Dziewczyna popija piwo, zresztą tak jak wszyscy obecni.
-Wzięłaś dzisiaj leki?-pyta a ja przeczę głową i wychodzę z kuchni. Siadam na kanapie okrywając się miętowym kocem. Herbatę kładę na stoliku, z którego chwytam pilot i przełączam na przyjaciół. Uśmiecham się i czuję się lepiej, kiedy Phoebe dogryza Ross'owi. Chwyciłam kubek z herbatą, wypijając kilka łyków, później znowu odkładam go na stolik i poprawiam koc.
Kiedy odcinek się kończy przełączam na jakiś głupie romansidło. Nie chce wracać do pokoju, przebywałam w nim zbyt długo.
Czuję się pusta i samotna, zawsze, kiedy siedziałam sama Zayn przychodził do mnie, nie chcąc abym musiała myśleć, zbyt dużo nad złym, a teraz wiem, że on mnie nienawidzi, tak samo jak ja jego.
Sama myśl o nienawidzeniu Zayn'a powoduje nie przyjemny uścisk w żołądku, nie mogę go nienawidzić, za bardzo zależy mi na nim.
Moją osobistą dyskusję przerywa mi ten nieznajomy brunet, który przysiadł się do mnie. Oni wszyscy powodują we mnie poczucie strachu, dlatego wbijam zaciekle wzrok w telewizor.
-Boże co to za gówno.-burczy i wyrywa mi pilot z dłoni. Marszczę brwi, patrząc na niego, kiedy on zaczyna zmieniać jeden kanał na drugi.
-Przepraszam?-syczę, jednak nie na tyle ostro, ponieważ moje gardło nadal boli.-Nie wyrywa się pilota osobie, która właśnie coś oglądała.-jestem zła i pewnie doskonale to widać, ponieważ mimo zimna, które czuje, moje policzki płoną.
-No właśnie, oglądała-mówi w czasie przeszłym.-Nie możesz po prostu odpuścić?-podnoszę jedną brew w zdziwieniu. Jak on w ogóle śmie, mówić w taki sposób do mnie?
Wstaje na równe nogi, rzucając koc na kanapę.
-Nie będziesz mówił co mam robić we własnym domu. Przykro mi, że nie nauczono Cię manier, ale pozwól, że przytoczę Ci choćby jedną.-muszę napić się herbaty, kiedy czuję jak moje gardło zaczyna drapać a ja pragnę kaszleć.
Podchodzę do dekodera i wyjmuję z niego kartę dzięki, której telewizor mógł funkcjonować. Odwracam się ponownie do bruneta i widzę jego zdziwienie.
-Nigdy w życiu nie dyktuj warunków w nie swoim domu.-syczę w jego stronę, wkładając kartę do stanika. Chwytam kubek z herbatą i wracam do pokoju, czując nagłą potrzebę, aby do niego iść.
Wchodzę do pokoju i zamykam za sobą drzwi. Powstrzymuję chęć zamknięcia ich na klucz. Zdejmuje ciapki i szlafrok, który składam i kładę na krzesełko obok. Zanurzam swoje ciało w ciepłej pościeli i zasypiam.
-Anabel nie zmuszaj mnie, abym wylał na Ciebie wiadro wody.-pierwsze dziesięć razy udawałam, że nie słyszę, jednak teraz, kiedy zaczyna mi grozić postanawiam obrócić się na plecy.
Masuję swoje skronie, kiedy czuję w nich potworny ból. Moje usta są suche a ból gardła nie dał o sobie zapomnieć. Mam ciągłą ochotę kaszleć i martwię się, że naprawdę będę musiała udać się do lekarza.
-Zgaś chociaż światło.-mamroczę.
-Ana to jest słońce.-kpi ze mnie.
-Po prostu zasłoń te pieprzone rolety.-nie mogę krzyknąć, więc teraźniejszy krzyk brzmi jak głośny szept.
Mulat wykonuje moją prośbę a raczej nakaz i w pokoju panuje ponownie szarość.
-Elizabeth prosiła abym dał Ci leki o 11:00 a jest już 11:32.-kręcę głową i uśmiecham się słabo na jego żałosne słowa. Jestem zmęczona, dlatego postanawiam odpuścić, tylko po to aby mógł stąd wyjść a ja mogłabym iść spać.
-Daj mi te proszki.-szepce.
-Najpierw musisz coś zjeść.-informuje mnie a ja kręcę przecząco głową.-Nie jadłaś nic dwa dni Anabel, musisz jeść.-podsuwa pod mój nos talerz z kanapkami. Jest na nim chyba z dwadzieścia.
-Może i jestem gruba, ale nawet ja tyle nie zjem.-burczę i specjalnie nawiązuje do swojej wagi a raczej do tego, że ta blondyna to poruszyła a on mi nie pomógł. Stał i milczał.
Malik wzdycha i siada obok mnie na łóżku. Odsuwam się jak najdalej potrafię, ale on przysuwa się ponownie. Kręcę głową i odkładam talerz z kanapkami na krzesełko.
-Porozmawiamy o tym?-pyta a ja przeczę głową. Nie chce słuchać jego gadania o niej. Nie mogę.-Okej przepraszam Ana, ale kiedy napadłaś na nią ja nie wiedziałem komu mam pomóc.-burczy a ja odwracam wzrok. -Przepraszam, że musiałaś słuchać obelg odnośnie swojej wagi. Przepraszam.-skomle a ja szlocham. Łzy lecą po moich policzkach, ale on nie może tego zobaczyć. Może usłyszeć, ale nie widzi moich łez. Nie chce żeby obwiniał się o mój płacz mimo, że w tym momencie naprawdę go nienawidzę.
-Nie, proszę moja mała Anabel'o, proszę nie płacz.-dość silnym pociągnięciem ręki chłopak odwrócił mnie ku sobie, tak, że teraz jestem w jego objęciach i chlipię. Nie ma znaczenia ból jaki czuję fizycznie, ale ten psychiczny.-Tak bardzo przepraszam, że nie zareagowałem, mogłem od razu coś powiedzieć, moja maleńka.-mówi i ściska mnie mocniej a ja oplatam jego szyję i płaczę s nią.-Proszę nie kłóćmy się już, kocham Ciebie i kocham Elizabeth, możesz być pewna, że nigdy w życiu jej nie zdradziłem i nie zdradzę. Perrie to tylko moja była dziewczyna, która teraz może mi pomóc. Proszę aniołku, nie czuj nienawiści do mojej osoby.-skinęłam głową na jego słowa. Mimo, że nie bardzo wierzyłam w to co mówi, przystałam. -Nasza przyjaźń to coś co mamy na zawsze, proszę nie psujmy tego przez nic nie warte kłótnie.-nic nie warte. Czy to znaczy, że kłócenie się o dobro mojej siostry jest nic nie wartę?
-Jest już dobrze Zayn, po prostu jestem rozczarowana i smutna nie wspominając już o tym, że jestem również chora.-burczę i mimo, że czuję ogromną złość to ukrywam ją. Mimo, że przestałam aż tak bardzo nienawidzić Malik'a to chce to skończyć jak najszybciej aby iść spać. Czuję się jak gówno.
-Przepraszam, nie powinienem być powodem Twojego smutku.-skomle a mnie łamie się serce.
"Cholera Malik! Ja mam być na Ciebie zła a nie będę bo patrzysz się na mnie w TEN sposób!".
-Nie dam rady być surowa, kiedy Ty zachowujesz się w ten szarmancki i wyrafinowany sposób.-jęczę. Podwyższam poduszki tak abym nadal była w pozycji siedzącej, ale oparta o miękki puch poduszki. Zayn kładzie się obok mnie, kładąc na swoich kolanach talerz z kanapkami.
-Skoro aż tak bardzo powoduję, że stajesz się uległa to mówię, abyś zjadła chociaż jedną kanapkę.-przytakuję i biorę kęs kanapki z serem. Przełykam ją z wielkim problemem i Zayn to zauważył.-Zrobiłem dobrze zapisując Cię do lekarza.-mówi a ja patrzę na niego wściekła.-No co? Jak Ty ledwo oddychasz przez usta, a te gówniane herbatki z cytryny gówno Ci dadzą Ana.-burczy i mimo, że ma rację to w życiu tego nie przyznam.
-A gdzie Elizabeth??-skrzeczę w jego stronę, chcąc uzyskać jakiekolwiek informacje.
-Jej szef wysłał ją z Matt'em do Paryża po dokumenty.-uśmiechnęłam się lekko bo wiem jak bardzo Mulat jest zazdrosny o Matt'a.
-Kiedy wróci?
-Myślę, że za trzy do czterech dni.-wzrusza ramionami, które cały czas są mocno spięte.
-Martwisz się, że coś między nimi może się stać?-pytam, poprawiając swoje ciało na łóżku.
-Nie wiem.-wzdycha rozczarowany.
-Ja do niedawna myślałam, że zdradzasz Elizabeth z Perrie -przyznaję szczerze.
-Dobrze wiesz, że tego bym nie zrobił.-syczy w moją stronę na co marszczę brwi.
-Cóż dwuznacznie wyglądało to co robiłeś z tą zdzirą.-jestem pewna siebie i nie zamierzam odpuścić. Elizabeth jest jedyną osobą, którą mam i nie pozwolę aby ktokolwiek ją skrzywdził.
Zayn wzdycha i kręci głową.
-Nie możesz obrażać moich przyjaciół.-karci mnie a ja w odpowiedzi po prostu się uśmiecham. Mam oczywistą ochotę zaśmiać mu się w twarz, ale mój ból gardła na to nie pozwala.
-Mogę robić to co zechce a Ty nie możesz mną rządzić i dyktować wiecznie warunków.-podaję mu talerz z kanapkami i siadam tak, aby patrzeć na niego a nie musieć wykrzywiać głowy.-Spójrz na mnie Zayn.-mruczę do niego.-Mam za dwa tygodnie urodziny, będę dorosła i w pełni będę decydować o tym z kim chce się przyjaźnić.-wzdycha i uśmiecha się nieszczerze.
-Wiem, ale Ty powinnaś wiedzieć, że nigdy nie pogodzę się z Twoją przyjaźnią z Justin'em.-wyrzucam ręce w powietrze, czy ja rozmawiałam ze ścianą? Chce już powiedzieć to na głos, kiedy telefon Malik'a zaczyna dzwonić, chłopak odbiera jednak nie słyszę z kim rozmawia.
-Dobrze, przyślij Styles'a z Horan'em.-burczy, jest strasznie niemiły.-Po prostu każ im kurwa tu przyjechać!-krzyczy i odkłada słuchawkę. Jego wściekłe spojrzenie ląduje na mojej osobie a ja drżę. Nie lubię tego wzroku, bo Harry miał takie samo spojrzenie, kiedy o mało nie zabił człowieka.
"Nie bój się Zayn'a Ana,
Zayn to nie Harry
Zayn to ten dobry
Zayn to brat, przyjaciel
Zayn to Zayn"
-W-wszystko o-okej?-pytam zacinając się jak kaseta. Moje dłonie drżą a głos nie jest pewny, chociaż chrypa idealnie go maskuje.
-Tak kurwa, znaczy nie, Boże nie bądź dociekliwa!-karci mnie krzykiem na co podskakuje. Nie lubię tego Zayn'a chociaż widzę go pierwszy raz. -Przepraszam Ana.-łagodnieje, jednak ja nic nie mówię, nie mając ochoty na spotkanie z tym gorszym, wściekłym Zayn'em.-Jezu.-ciągnie za swoje włosy i odchyla głowę w tył. Dojście "do siebie" zajmuje mu chwilę, po czym podchodzi do mnie i kładzie obie ręce na moich ramionach.
-Wiem, że teraz wiele się dzieje i wiem, że to wszystko jest dziwne.-wywraca oczami, a ja uśmiecham się, jestem spokojniejsza.-Ale robię to wszystko, aby było dobrze. Jestem tym dobrym, i tym po Twojej stronie.-obraca głowę w bok i czeka na moją odpowiedź.
-Jasne bracie.-uśmiecham się w momencie, w którym jego usta lądują na moim czole.
-To dobrze.-mruczy i pomaga wstać z łóżka. Nie tłumaczy zbyt wiele, jednak nakazuje abym założyła szlafrok i ciapki. Łykam przed wyjściem z pokoju proszki i człapię za Mulatem do salonu.
Jasne światło, które wpada przez kilka okien powoduje ból głowy. Nie mogę znieść ciągłego pulsowania, które powoduje podwójną dawkę bólu.
-O której jedziemy do lekarza? Znaczy nie to, że chce do niego jechać.-wzruszam obojętnie ramionami, jednak wiem, że herbata w niczym mi nie pomoże.
-Pojedziesz z Harrym, ja mam coś do załatwienia.-mruczy a ja przygryzam wargę. Nie mogę zrozumieć co jest tak ważne, że nawet mi nie może o tym powiedzieć.
-W porządku.-sapię i siadam na kanapie. Nakrywam swoje ciało kocem.
-Nie zamierzasz się kłócić czy coś?
-To przecież nie istotne, wszystko inne co robisz jest nadal ważniejsze niż ja.-wzruszam ramionami. Zayn chce coś powiedzieć, jednak przerywa mu dzwonek do drzwi. Przeklina pod nosem i idzie je otworzyć, a ja za chwilę mogę usłyszeć jego krzyki mieszające się z wyzwiskami Styles'a. Nie witam ich nawet kiedy stoją koło mnie, w końcu jestem dziewczyną i to oni mi powinni pierwsi mówić "cześć".
-Niall Ty zostaniesz tutaj i będziesz pilnował domu.-Zayn rządziciel, jego też poznałam.-Harry Ty jedziesz z Aną do lekarza, tylko jej nie zgub, aby nie musiała tym razem wylądować w szpitalu.-Harry wyrzuca ręce w powietrze, jakby się bronił. Nadal jego postura sprawia strach, ale już nie taki duży. Jego tatuaże są naprawdę ciekawe. Zresztą sama się zastanawiam co musiało go podkusić aby wytatuować sobie na własnym ciele, na własne życzenie cokolwiek. Nie wiem czy byłabym zdolna do aż takiego posunięcia.
-Idźcie już do auta.-nakazuje Mulat a ja wywracam oczami na jego głupotę.
-Nie sądzisz, że powinnam się przebrać? Spójrz na mnie, jestem w szlafroku i ciapkach.
-To nie istotne, po prostu już idźcie do auta.-marszczę brwi. Czy on się słyszy?
-A-ale ja jestem w..
-Ana idziesz tylko do lekarza, nie na żadną randkę, więc proszę, proszę nie dochodź się ze mną i jedźcie już.-marszczę nos i wychodzę z domu, wcześniej pokazując Zayn'owi środkowy palec.Widząc samochód bruneta, który dokładnie zapamiętałam, więc podchodzę do niego. Chce krzyknąć aby się pośpieszył, jednak moje gardło kłuje mnie jak nigdy wcześniej. Plącze dłonie na klatce piersiowej w oczekiwaniu na Harrego. Chłopak przyszedł za chwilę. Odblokował samochód a ja weszłam do niego szybko. Było zimno a ja i tak jestem chora.
Jedziemy w ciszy a ja czuję nerwy, które zaczynają rozchodzić się wzdłuż mojego kręgosłupa. Nienawidzę lekarzy, tych fartuchów ale przede wszystkim zapachu i igieł.
-Ana?-słyszę jak Harry budzi mnie z transu. Spoglądam na niego i czekam aż zada pytanie.-Wiesz, ja, znaczy mi, znaczy przykro mi, wiesz, że nie dałem Ci wcześniej kurtki albo butów czy coś.-czy ja właśnie usłyszałam przeprosiny od chłopaka, który powoduje strach w każdej komórce na moim ciele?
-Jest dobrze.-mruczę, ale mam ochotę wyśpiewać mu w twarz, że mnie przeprosił i powinien czuć się jak frajer.
-To dobrze.-uśmiecha się pod nosem i odpala papierosa.
~~*~~
Nie będę się rozpisywać zbyt wiele. Cóż rozdział ogólnie mogę zaliczyć do średnio udanych, jest dość monotonny, jednak akcja ma rozgrywać się powoli ale dobitnie. Nie chce, żeby tu się nienawidzą a zaraz będą się pieprzyć. To mnie wkurza najbardziej lol. XD
Cóż dziękuję za zeszłe komentarze i proszę dawajcie ich więcej!
Kocham! xx
Klaudia.
Super ciekawa akcja dawaj szybko next
OdpowiedzUsuńSuper szybko pisz. Nastepny
OdpowiedzUsuńBoskooooooo next :#
OdpowiedzUsuńŚREDNIO UDANYCH ?! KOBIETO SŁYSZYSZ SIE ? TEN ROZDZIAŁ JEST ZARĄBISTY TAK JAK CAŁE TO OPOWIADANIE !!! KOCHAM JE <3 OCZYWIŚCIE CZEKAM NA NEXT I ŻYCZE WENY MOJA DROGA ;****
OdpowiedzUsuńZarąbisty szybko następny dawaj
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY A NIE średni. ZARĄBISTA KOŃCÓWKA
OdpowiedzUsuńKoniec najlepszy ciekawe co bedzie dalej !! Szybko nastepny daj nie mogę się doczekac
OdpowiedzUsuńCiekawe czy miedzy nią a Harrym coś bedzie szybko next
OdpowiedzUsuńKiedy next dswaj szybko bo nie mam co czytac
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !! :D pozdrawiam i życzę weny !! :* czekam na nexta *-*
OdpowiedzUsuń~Rybka
Aw ostatnia scena jest cudna 💗🌜zapraszam do mnie /tt @awwhmrbieber
OdpowiedzUsuń